24
dwumiesięcznik społeczno - kulturalny BIEDROŃ PASEWICZ SZCZYGIELSKI WARKOCKI ŻURAWIECKI magazyn bezpłatny ISSN 1896-3617

Replika 10/07

  • Upload
    teczowo

  • View
    781

  • Download
    5

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Replika 10/07

dwumiesięcznik społeczno - kulturalny

B I E D R O Ń P A S E W I C Z S Z C Z Y G I E L S K I W A R K O C K I Ż U R A W I E C K Im

agaz

yn b

ezpł

atny

ISSN

1896

-361

7

Page 2: Replika 10/07

FF EE LL II EE TT OO NNLesbijka i niegej w domu BBAll You Need is TuskPogadanki Cioci R.Część I – Rozstania

KK UU LL TT UU RR AAZapomniany prekursorCzytając queerowo„Momenty były?“II edycja festiwalu kina LGBT – PryzmatXXYGeje walczą. I lesbijki też

Różnicę trzeba przerobićRozmowa z Błażejem Warkockim („Homo niewiadomo“)Kto nas zerżnie, kto pokochaRozmowa z Bartoszem Żurawieckim („Ja, czyli 66 moich miłości“)

KK RR AA JJToruń w wersji queerNie jesteśmy sami!Dozwolone od lat osiemnastu?KPH na Śląsku!Michał Piróg – jestem gejemSpokojnie w Poznaniu

2

Wydawca: Stowarzyszenie Kampania Przeciw Homofobii, ul. Żelaz-na 68, Warszawa, tel.: 022 423 64 38, [email protected] naczelna: Ewa TomaszewiczZastępca redaktorki naczelnej: Mariusz KurcRedakcja: Anna Piżl, Małgorzata Rawińska, Krzysztof Tomasik,Paweł Fischer-Kotowski Współpraca: Robert Biedroń, Łukasz Maciejewski, Radek OliwaWebmastering: Krzysztof ŁośRedakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobieprawo do ich redagowania i skracania. Przedruki po uzyskaniupisemnej zgody wydawcy.

wstę pn iakTekst: Ewa Tomaszewicz

KK RR AA JJComing out Tomasza Raczka

RR AA PP OO RR TTKsiążkowy boom„Tęczowy elementarz“ w każdej szkoleRozmowa z Robertem Biedroniem(„Tęczowy elementarz“)Poznańskie Stonewall!Rozmowa z Edwardem Pasewiczem („Śmierć w darkroomie“)Realizm seksualnyRozmowa z Marcinem Szczygielskim („Berek“)

0033

Tematem tegonumeru „Repli-ki“ jest literackiboom. Równiedobrze mogła-bym napisać,że jest to boomgejowski. I byćmoże nie doko-nałabym nawetw ten sposóbuproszczenia

rodem z wysokonakładowych dzienników i ty-godników, które z upodobaniem odmieniają wtytule słowo „gej“ przez liczby i przypadki, na-wet jeżeli artykuł dotyczy zarówno lesbijek, jaki gejów (a zdarzały się i przypadki, że tylko les-bijek – jak w przypadku procesu o zniesławie-nie, który wytoczyły poznańskim politykom PiScztery lesbijki, a o którym informacja poszła w„Gazecie Wyborczej“ pod tytułem „Geje wygraliz PiS“). Tyle że „Replika“ wysokonakładowympismem nie jest, nasza redakcja zna (niektórzynawet z autopsji) różnicę między gejem a les-bijką, a i kwestia „niewidzialności lesbijek“ niejest im obca. Dlaczego więc „gejowski“? Bofaktem jest, że w ostatnim czasie ukazało siępięć książek o tematyce gejowskiej, z którychtrzy powieści – „Śmierć w darkroomie“, „Berek“ i „Ja, czyli 66 moich miłości“ – mają równieżgejowskich głównych bohaterów. Dwie po-zostałe to podręcznik „Tęczowy elementarz“oraz literaturoznawcze „Homo niewiadomo“,której bohaterami jest trójka pisarzy – GrzegorzMusiał, Andrzej Stasiuk i Izabela Filipiak (gej,heteryk i lesbijka, a jakże!).

Lesbijka, gej, heteryk, gejowski, lesbijski... Czyte (i jakiekolwiek inne) etykietki mają aż takieznaczenie? I tak, i nie. Z jednej strony mamytak zwaną opinię społeczną, dla której pojęcia„kultura gejowsko-lesbijska“ czy szerzej „kul-tura queer" to pojęcia nieznane. I nie przepuś-ci żadnej okazji, aby w dyskusji nad festi-walem „Pryzmat“ czy Dniami Równości wPoznaniu (Warszawie, Krakowie) przypomniećnam, że przecież nie ma takiego bytu jak kul-tura queer, że jest tylko kultura w ogóle, że tożadna sztuka nakręcić film o tym, jak „panwkłada panu“ i nazywanie czegoś takiego kul-turą to gruba przesada. I że, skoro ponoćjesteśmy tacy sami jak inni, to doprawdy niema potrzeby organizowania imprez z nazwygejowsko-lesbijskich, bo robiąc to, samizamykamy się w gettcie.

Z drugiej, wrzucając filmy, książki czy obrazydo szufladki z napisem „kultura queer“ – na-rażamy się na to, że wzbudzą zainteresowanietylko dlatego, że są gejowskie czy lesbijskie, anie z racji ich rzeczywistej wartości. I dodatko-wo czeka nas roztrząsanie dylematu, czy kul-tura queer mieści się w kulturze głównegonurtu, czy też sytuuje się gdzieś na pograni-czu. I czy – skoro już „Lubiewo“ udowodniło,że „gejowska“ książka może wejść do kanonuliterackiego – jest sens mówić o „gejowskoś-ci“ czy „lesbijskości“ czegokolwiek. Moim zda-niem – jest. I zaraz powiem, dlaczego.

Trzecią kwestią, która tylko pozornie jest nie-zależna od dwóch wymienionych, jest to, żedopóki się czegoś nie nazwie, to to nie istnie-

je. Dlatego – z czego doskonale zdawały so-bie sprawę np. założycielki Porozumienia Les-bijek LBT – dopóki tzw. społeczeństwo niezdaje sobie sprawy z istnienia lesbijek, gejów,osób bi- i transgenderowych, należy mu tosłowo powtarzać tak długo (chociażby w naz-wie organizacji), aż je zapamięta i pozna, cosię pod nim kryje. Bo nie jest prawdą, żewszyscy jesteśmy tacy sami, i dopiero kiedy li-teratura queer będzie w powszechnej świado-mości równorzędna z np. literaturą anglosas-ką częścią kultury, bohaterami „Berka“ będączłowiek, nie gej oraz człowiek, nie moheró-wa. Czyli będziemy mieli do czynienia z rze-czywistą akceptacją – tego, że jesteśmy różni,a nie tego, że – tacy sami.

A póki co – tak, etykietujmy. Przyzwyczajajmydo gejowskiego kryminału i lesbijskiego fanta-sy. Szczególnie do tego ostatniego z przyjem-nością bym się przyzwyczaiła. Skłonna jestemnawet ufundować nagrodę dla autorki – wy-wiad na rozkładówce „Repliki“. Między trans-genderowym political fiction a biseksualnymromansem.

EEttyykkiieettyy ssąą cczzaasseemm ppoottrrzzeebbnnee

Spis treści

foto

: Oiko

wwww

ww..rree

pplliikkaa

..kkaamm

ppaannii

aa..oorr

gg..ppll

1144

pprroojjeekktt ookkłłaaddkkii:: Marcin Szczygielski

2200

1177

0044

Page 3: Replika 10/07

3

Tomasza Raczka przedstawiać nie trzeba.Ten krytyk filmowy, publicysta, a ostatnio ta-kże wydawca zdobył popularność już w la-tach 80., m.in. jako prowadzący Festiwal wSopocie, a potem także tworząc wraz z Zyg-muntem Kałużyńskim jeden z najbar-wniejszych duetów polskiej telewizji w pro-gramach z cyklu „Perły z lamusa“. Zagrał wpierwszej polskiej telenoweli „W labiryncie“Pawła Karpińskiego, a w 1993 r. stworzył odpodstaw polską edycję „Playboya“, któregobył redaktorem naczelnym. W 2002 rokuzałożył własne wydawnictwo Latarnik, spec-jalizujące się w książkach ludzi mediów.

Od kilku lat Raczek zaczął angażować w nie-które działania środowiska LGBT: brał udział wdyskusjach organizowanych w kinie Luna natemat filmów lesbijskich, podpisał list protesta-cyjny po „wydarzeniach poznańskich“. W cza-sie gali podczas Dni Równości po ostatniej Pa-radzie Równości wręczał nagrodę Hiacyntascenarzyście serialu „Magda M.“.

Wreszcie przyszedł moment na coming out,nie tylko Tomasza Raczka, ale też jego part-nera – Marcina Szczygielskiego (czytaj wy-wiad – str. 8-9). Takiego zainteresowaniamediów nikt się chyba nie spodziewał –przez wszystkie przypadki w kolejnych tytu-łach odmienione zostały słowa: „homosek-sualizm“, „geje“, „Berek“, „Tomasz Raczek“i „Marcin Szczygielski“.

Wszystko zaczęło się od nowej powieściSzczygielskiego, a właściwie przedmowy,w której Raczek napisał: „Od piętnastu pra-wie lat jestem partnerem życiowym Auto-ra“. Pierwszy przedrukował to zdanie 22października plotkarski portal Pudelek, oz-najmiając „Tomasz Raczek jest gejem!“. Trzydni później informację powielił „Fakt“ poświę-cając Raczkowi okładkę. W tabloidzie możnabyło znaleźć wyznanie samego zainteresowa-nego: „Jestem gejem. Nie zamierzam robić ztego tajemnicy ani udawać kogoś innego“.

A potem się zaczęło! Raczek i Szczygielski stalisię pierwszą znaną parą gejowską, do tego zpiętnastoletnim stażem. Szybko zaczęły się wi-zyty w programach telewizyjnych: „Dzień dob-ry TVN“, „Happy hour“, „Rozmowy w toku“.

Ukazały się wywiady w „Gali“, „Przeglądzie“,na portalach Inna Strona i Tlen. „Fakt“ nato-miast publikował kolejne reakcje znanych osóbna ten coming out – nawet prawicowi polity-cy Tadeusz Cymański i Julia Pitera nie skrytyko-wali decyzji publicysty.

Cała sytuacja musi cieszyć, wzbogaciliśmy sięw końcu o kolejną osobę publiczną, któraprzestała ukrywać swój homoseksualizm. Przyokazji dość często zaczęło przewijać się słówko„moda“. Niestety nawet do sytuacji, w której

osoby publiczne po prostu nie ukrywają swo-jego homoseksualizmu, ciągle nam jeszcze da-leko. A z modą będziemy mieć do czynienia,gdy heterycy zaczną masowo udawać gejów ilesbijki. To nam jednak wciąż jeszcze nie grozi.

Tymczasem więc gratulujemy decyzji Toma-szowi Raczkowi i Marcinowi Szczygielskiemu iczekamy z nadzieją na kolejne coming outy.

W następnej „Replice“ zamieścimy wywiad zTomaszem Raczkiem.

CCoommiinngg oouuttTToommaasszzaa RRaacczzkkaa

Tekst: Redakcja

kraj

foto

: arc

hiw

um p

ryw

atne

Page 4: Replika 10/07

PPiisszzeesszz ww „„TTęęcczzoowwyymm eelleemmeenn--ttaarrzzuu““,, żżee ssppoośśrróódd wwsszzyyssttkkiicchhccoommiinngg oouuttóóww ww żżyycciiuu ggee--jjaa//lleessbbiijjkkii nnaajjwwaażżnniieejjsszzyy jjeesstttteenn,, kkttóórreeggoo ddookkoonnuujjeemmyy ssaammiipprrzzeedd ssoobbąą.. JJaakk pprrzzeesszzeeddłłeeśś

sswwóójj wwłłaassnnyy,, „„wweewwnnęęttrrzznnyy““ ccoommiinngg oouutt??Wychowywałem się w podkarpackim miastecz-ku. Nie jest to, jak się domyślasz, miejsce, wktórym gej mógłby bezstresowo przeżyć dojrze-wanie. Gdy zauważyłem, że kręcą mnie faceci,zacząłem szukać informacji o homoseksualnościwe wszelkich książkach, które były dostępne wkrośnieńskiej bibliotece. Z tych naukowych imedycznych dowiedziałem się, że jestemzboczeńcem i powinienem się leczyć. Ale żebysię leczyć, musiałbym powiedzieć lekarzowi, żejestem homoseksualistą – to było wtedy ponadmoje siły. Czułem się jak UFO, ktoś kompletnieniepotrzebny społeczeństwu. Postanowiłem jed-nak zostać sam na sam z moim „zboczeniem“.

KKiieeddyy ssiięę pprrzzeełłaammaałłeeśś??Gdy zakochałem się w koledze z klasy. Niewyznałem mu tego, tylko…pokazałem. Nie

wchodźmy jednak w szczegóły. On w każdymrazie kilka dni chodził zszokowany, a potemzaczął ze mną rozmawiać, a nasza przyjaźństała się nawet jeszcze bardziej dojrzała. Wkońcu mieliśmy teraz wielki sekret. Przyjacielokazał się jednak hetero, więc z miłości nici.

MMiiaałłoo ttoo ddllaa CCiieebbiiee dduużżee zznnaacczzeenniiee,, żżee cciięę nniieeooddttrrąącciiłł??Byłem nieszczęśliwie zakochanym piętnasto-letnim gejem! Płakałam, szlochałam, darłamjego zdjęcia, potem sklejałam od nowa, miota-łam się… Aż udałem się do psycholożki.

TToo jjuużż bbyyłłeeśś ddoośśćć ooddwwaażżnnyy……Szukałem pomocy. Chciałem poradzić sobie znieszczęśliwą miłością, a nie z homoseksual-

nością. Byłem załamany. A ta głupia psycho-lożka, która oczywiście skoncentrowała się na„leczeniu“, rozczarowała mnie. Ale i zezłościła,zasiała chyba też ziarno buntu. Na szczęścieniedługo potem pojechałem na wycieczkę doBerlina, gdzie zakochałem się po raz drugi.

SSzzcczzęęśślliiwwiiee ttyymm rraazzeemm??Szczęśliwie tylko przez chwilę, Thomas wkrótcemnie porzucił. Ale przeżyłem pierwsze wspania-łe seksualne uniesienia, których pewnie nigdynie zapomnę. Berliński świat Thomasa, który żyłw gejowskiej komunie i nie miał żadnych proble-mów z akceptacją swojej homoseksualności,bardzo mnie podbudował i ośmielił. Zacząłemczytać polskie czasopisma gejowskie, a nieba-wem – również pisać do nich. Niektóre moje

4

Przynajmniej od dwóch lat wiadomo, że jeśliw Polsce dzieje się coś ciekawego w tema-cie gejowsko-lesbijskim, to przede wszys-tkim na rynku książkowym. Kolejne propozy-cje, zarówno rodzime, jak i tłumaczenia,omawiamy regularnie w każdym numerze„Repliki“. Tym razem mamy jednak doczynienia z sytuacją wcześniej niespotykaną:

w ciągu miesiąca ukazało się pięć książekniezmiernie ważnych dla środowiska LGBT.Ważnych nie tylko z powodu swojejróżnorodności, ale także zwracających uwa-gę na istnienie gejów i lesbijek jako społecz-ności. Dlatego właśnie tym razem postano-wiliśmy nie ograniczać się jedynie do napi-sania recenzji, ale także zaprezentować sa-

mych autorów i porozmawiać z nimi, nietylko na temat książek.

BBaarrttoosszz ŻŻuurraawwiieecckkii,, MMaarrcciinn SSzzcczzyyggiieellsskkii,, EEddwwaarrddPPaasseewwiicczz,, RRoobbeerrtt BBiieeddrroońń ii BBłłaażżeejj WWaarrkkoocckkii – tępiątkę łączy sporo (choćby płeć i orientacja sek-sualna), ale ich książki dość znaczenie się odsiebie różnią. Trzy pierwsze to powieści, dwie

KKssiiąążżkkoowwyy bboooommTekst: Krzysztof Tomasik

W ciągu miesiąca ukazało się pięć książek niezmiernie ważnych dlaśrodowiska LGBT - ważnych nie tylko z powodu swojej różnorodności, ale także

dlatego, że zwracają uwagę na istnienie gejów i lesbijek jako społeczności

Rozmawiał: Mariusz Kurc

„„TTęęcczzoowwyy eelleemmeennttaarrzz““ ww kkaażżddeejj sszzkkoollee

rozmowa z Rober tem B iedron iem, autorem „Tęczowego e lementarza“

RRoobbeerrtt BBiieeddrroońń ((11997766)) – absolwent politologii i nauk społecznych na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie oraz Szkoły Liderów Politycznych i Społecznych. Publikował m.in. w „GazecieWyborczej“, „Polityce“, „Trybunie“, „Rzeczpospolitej“. Pomysłodawca i założyciel KPH. Współpracownik i kon-sultant kilkunastu organizacji praw człowieka w Polsce i za granicą, autor pierwszej w Polsce pracy poświęconejnazistowskim prześladowaniom mężczyzn homoseksualnych. Pierwszy polityk w Polsce, który otwarcie przyz-nał się do swojej orientacji seksualnej i zaczął głośno mówić w mediach: Tak, jestem gejem! Laureat TęczowegoLauru, nagrody przyznawanej za propagowanie idei tolerancji. W 2005 roku ukończył Helsińską Szkołę Praw

Człowieka. W KPH robi wszystko począwszy od prezesowania, a skończywszy na rozlepianiu plakatów.

rapo

rt

Page 5: Replika 10/07

teksty ukazały się drukiem i byłem z tego strasz-nie dumny. A w internacie na ścianie powiesiłemsobie erotyczne zdjęcia facetów.

ŻŻaarrttuujjeesszz??!! JJaakk kkuummppllee zz iinntteerrnnaattuuzzaarreeaaggoowwaallii??Nigdy żaden nie powiedział mi ani słowa. Czylitotalne tabu, ale też zero prześladowania.

AA kkiieeddyy oobbuuddzziiłł ssiięę ww ttoobbiiee zzeeww ddzziiaałłaacczzaa??Na studiach w Olsztynie. W Lamboli założyliś-my na przykład gejowsko-lesbijski telefon zau-fania. Wszyscy się bali iść do lokalnych me-diów i poprosić, by zamieścili o tym in-formacje. Ja poszedłem i okazało się, że nie maproblemu. Wszystko szło mi niespodziewaniełatwo i dodawało skrzydeł. Byłem też zdzi-wiony, że nikt nie ma tyle śmiałości w mó-wieniu o swojej homoseksualności, co ja.Wtedy zacząłem też działać w młodzieżówceSdRP i początki były naprawdę różowe. Nakongresie założycielskim SLD wniosłem postu-lat, by w nowym statucie znalazł się zapis orównym statusie i zakazie dyskryminacji. I toprzeszło! 7-8 lat temu był w Polsce lepszy kli-mat dla sprawy LGBT niż teraz…

TTuu jjuużż ddoocchhooddzziimmyy ddoo ppoowwssttaanniiaa KKaammppaanniiiiPPrrzzeecciiww HHoommooffoobbiiii sszzeeśśćć llaatt tteemmuu??Prawie… Po studiach przyjechałem do War-szawy – do tego wyśnionego przeze mnie rajugejowskiego. Okazało się, że wcale nie jestdużo lepiej niż w Olsztynie. Lambda Warsza-wa skupiała się na działalności pomocowejskierowanej do samych gejów i lesbijek, jachciałem zwrócić się do całego społeczeństwa– i tak m.in. z Jackiem Kochanowskim, Bart-

kiem Żurawieckim, SławkiemKrólakiem i Martą Abramo-wicz założyliśmy KPH.

TTeerraazz wwyyddaajjeesszz „„TTęęcczzoowwyy eellee--mmeennttaarrzz““ cczzyyllii zzbbiióórr kkiillkkuuddzziiee--ssiięęcciiuu pprroossttyycchh,, ppooddssttaawwoo--wwyycchh ppyyttaańń ii ooddppoowwiieeddzzii nnaatteemmaattyy zzwwiiąązzaannee zz bbyycciieemm ggee--jjeemm//lleessbbiijjkkąą ww PPoollssccee.. SSkkąąddtteenn ppoommyyssłł??Przez lata mojej działalnościspotkałem się z bardzo wielo-ma pytaniami. Poziom niewie-dzy na temat gejów i lesbijekjest u nas zastraszający. Zdrugiej strony – pojawia się co-raz więcej książek nietraktujących homoseksualnościjak choroby. Jednak one wyda-ją mi się niestrawne, zbyt trud-ne dla tzw. zwykłego czytel-nika, czyli np. dla piętnastolatki,która odkrywa, że jest lesbijką,albo dla kogoś takiego, jak moirodzice, którzy musieli wielezrozumieć, zanim zaakcep-towali homoseksualnego syna.Jeśli odkrycie homoseksualnej orientacji będziedla kogoś dzięki „Tęczowemu elementarzowi“łatwiejsze – książka spełni swoje zadania. Pozatym, chciałem dać odpór tej homofobicznej pro-pagandzie, która miała miejsce na niespotykanąwcześniej skalę za rządów PiSu.

TTyyttuułł ssuuggeerruujjee wwaarrttoośśćć eedduukkaaccyyjjnnąą..Marzę o tym, by ten elementarz był wyko-

rzystywany w szkołach. Powinien znaleźć sięw każdej szkolnej bibliotece… Oczywiście,nie łudzę się, że po homofobicznych rządachGiertycha teraz nagle zaświeci w oświacieantyhomofobiczne słoneczko. Ale zamierzamubiegać się o status lektury zalecanej w szko-łach. Nie chcę, żeby ktokolwiek w przyszłościprzechodził przez piekło homofobii, jakiespotyka nas, gejów i lesbijki.

5

kolejne reprezentują literaturę faktu. DziękiPasewiczowi mamy pierwszy w Polsce gejows-ki kryminał, Żurawiecki postanowił opisaćtożsamości tworzone na randkowych portalach,a Szczygielski przeciera szlaki, prezentując lekkąhistorię, która ma szansę być masowo czytananie tylko przez homoseksualistów. Przy okazjiwarto zauważyć, że „Ja, czyli 66 moich miłości“to już trzeci gejowski tytuł podpisany przezBartosza Żurawieckiego, powoli tworzy się więczwyczajny rynek branżowych propozycji. Takżew książkach Biedronia i Warkockiego trudnoznaleźć punkty styczne. Z jednej strony mamyprzewodnik dostarczający podstawowychwiadomości na temat homoseksualizmu,

z drugiej wyrafinowaną analizę krytyczno-liter-acką wyrastającą z nurtu queer studies.

Wymienione tu pozycje nie wyczerpują zresztącałości propozycji. Nie tak dawno ukazała siębowiem omówiona w poprzedniej „Replice“ po-wieść Remigiusza Grzeli „Bądź moim Bogiem“, awspomnieć należy także „New Romantic“MMiicchhaałłaa ZZyyggmmuunnttaa (recenzja – s. 23). Obie jed-nak znacząco różnią się pozostałych, nie tworzągejowskiej tożsamości, u Grzeli homoseksualnywymiar jest w znacznej mierze ukrywany, nato-miast w książce Zygmunta gej czy lesbijkabardziej niż indywidualnie występują jako grupabędąca forpocztą przemian.

Mamy nadzieję, że nowe książki wymienio-nych autorów dokonają przełomu, w wynikuktórego kolejne dzieła traktujące o społecznoś-ci LGBT zapełnią wkrótce półki księgarń. Cie-sząc się z tego boomu na polską miarę, niemożemy nie zauważyć zupełnej posuchy, jeślichodzi o powieści lesbijskie. Oby jak najszyb-ciej się to zmieniło. Poza tym ciągle mamy doczynienia z pokoleniem urodzonym w latach70-tych. Tekst Tomasza Kaliściaka na tematzapomnianej twórczości TTaaddeeuusszzaa OOllsszzeewwsskkiiee--ggoo (s. 20), świadczy o tym, że także starszepokolenie może mieć w tym temacie wieleciekawego do powiedzenia. Obyśmy jaknajszybciej usłyszeli ich głos.

r ap o r t

foto

: Oiko

Page 6: Replika 10/07

6

DDaasszz ssiięę nnaammóówwiićć nnaassppeekkttaakkuullaarrnnyy,, mmeeddiiaallnnyyccoommiinngg oouutt?? To byłoby śmieszne... Ed-ward Pasewicz jest gejem!Wszyscy o tym wiedzą od2001 roku, czyli od mojegodebiutu. Książka, którą

wówczas wydałem, była chyba pierwszym strictegejowskim zbiorkiem poetyckim w tym kraju. Nig-dy nie miałem problemu z gejowstwem, ani wdomu, ani w rodzinnym Międzyrzeczu.

DDzziieeccii nniiee ppookkaazzyywwaałłyy cciięę ppaallcceemm ww mmiiaass--tteecczzkkuu?? Jeśli człowiek zachowuje się normalnie i nor-malnie podchodzi do tej sprawy, to nie mażadnych problemów. Obecne spektakularnecoming outy panów w TV mnie śmieszą. Niemieli odwagi zrobić tego za rządów PiSu, a te-raz to robią, bo mają jakieś interesy.

PPooeezzjjęę zzaammiieenniiłłeeśś nnaa kkrryymmiinnaałł?? Tak. Po pierwsze dlatego, że znalazł się wy-dawca, po drugie – tej historii nie dało się ina-czej opowiedzieć. Trudno byłoby połączyćwątki polityczne z „historią miłosną inaczej“.Polityka silnie zaważyła na tej książce. Akcjadzieje się w określonym czasie, miejscu, wokreślonym kontekście.

RRoozzbbiittyy MMaarrsszz RRóówwnnoośśccii zz 1199 lliissttooppaaddaa 22000055rrookkuu ttoo rrooddzziimmee SSttoonneewweellll?? CCzzyy ppoollssccyy ggeejjeeppoottrrzzeebbuujjąą sswwoojjeeggoo „„mmiittuu zzaałłoożżyycciieellsskkiieeggoo““?? Tak, polski gej potrzebuje takiego mitu. Wartow końcu jasno powiedzieć, że tamte wydarze-nia były naszym Stonewell. To znaczy tak na-prawdę mogły być. Pamiętaj, że ilość osób ho-moseksualnych uczestniczących w Marszu byłażenująco niska.

CCzzyyllii ttaakk nnaapprraawwddęę „„zzaa nnaass““ wwaallcczzyyllii wwóówwcczzaassiinnnnii?? ZZiieelloonnii?? AAnnaarrcchhiiśśccii?? LLeewwaaccyy eettcc..??To jest niestety prawda.... Przychodzi mi terazdo głowy stwierdzenie Błażeja Warkockiego:„Jeśli położysz przed gejem książkę i majtkiCalvina Kleina, to wybierze na pewno majtki“.Podczas rozbijania Marszu przez Policję wieleosób trafiło na komisariaty, mieli sprawy wsądach i problemy. Tymczasem tego samegodnia w pewnym znanym, modnym poznań-skim gejowskim klubie można było trafić nadyskusję „ciotek“, które biadoliły, że są bard-zo dyskryminowane. Na Marsz jednak żadna znich się nie pofatygowała. Możnapowiedzieć: jeśli nie potraficie walczyć oswoje, to teraz popukajcie się w głowę, a nienarzekajcie na brak praw...

„„ŚŚmmiieerrćć ww ddaarrkkrroooommiiee““ ooppiissuujjee wwiięęcc „„mmiitt zzaałłoo--żżyycciieellsskkii ppoollsskkiieeggoo ggeejjoossttwwaa““,, jjeeddnnoocczzeeśśnniiee

jjeeddnnaakk EEddwwaarrdd PPaasseewwiicczz rroozzpprraawwiiaa ssiięę ww tteejjkkssiiąążżccee zz ttaakk zzwwaannyymm śśrrooddoowwiisskkiieemm??Nie chcę się z nikim rozprawiać. Jedyne, na comam ochotę, to zwrócić paru osobom uwagę,że jeśli czegoś chcą, to trzeba działać, a nie sie-dzieć w domu i opowiadać o tym, że jesteśmydyskryminowani. Tak długo będziemy dyskry-minowani, jak długo będziemy na to pozwalać...

DDookkoonnuujjeesszz nnaawweett kkaatteeggoorryyzzaaccjjii ppoollsskkiicchh „„cciioo--tteekk““.. MMaammyy ttuuttaajj cciioottkkii lleewwaacczzkkii,, cciioottkkii kkoonn--ssuummppccjjoonniissttkkii,, cciioottkkii kkoonntteessttaattoorrkkii ......I każda ciotka dzieli się wewnętrznie i rozbijana podgrupy (śmiech). To jest oczywiście zaba-wa, żartobliwa kategoryzacja, która była mipotrzebna w pisaniu. Musiałem pokazać, żeistnieje rozwarstwienie, że istnieją jakieś frakc-je, partie kanapowe...

CCzzyy tteejj kkaatteeggoorryyzzaaccjjii nniiee ddookkoonnuujjeesszz pprrzzyyppaadd--kkiieemm nniiee ttyyllee ddllaa ggeejjóóww,, iillee ddllaa cczzyytteellnniikkóówwssppoozzaa „„śśrrooddoowwiisskkaa““?? To prawda, cały czas walczę z powszechnymwyobrażeniem, że homoseksualista to prze-gięty facet z piórami w dupie. Może być lewa-kiem, a nawet lesbijką faszystką. Sam przecieżwiesz, że są np. geje, którzy głównie przeby-wają na squocie, zajmują się polityką, są lewa-kami i anarchistami. Prędzej umrą, niż pójdądo wspomnianego wyżej klubu.

PPoozznnaańńsskkiiee SSttoonneewwaallll!!

Rozmawiał: Maciej Kucharski

rozmowa z Edwardem Pasewiczem, autorem ks iążk i „Śmierć w dark roomie“

rapo

rt

Kliknij na www.multikulti.org.pl i sprawdź, czy mamy szansę stać się Rzeczpospolitą Kolorową, zamiast czwartą czypiątą!

Od 16. listopada w sieci dostępny jest nowy portal o różnorodności i tolerancji. Czytelnicy znajdą w nim najbardziej interesujące teksty o polskiej rzeczywistości,widzianej oczami tych, którzy chcą żyć w kraju otwartym na różnorodność i wśród ludzi ciekawych świata.

Już dziś na stronach MultiKulti można spotkać duszpasterza mniejszości wietnamskiej, pogromczynie wysokich krawężników z Fundacji MaMa, skazanych nanowoczesne technologie seniorów, polskie muzułmanki, gejów i lesbijki przed i po coming oucie, wokalistę Sweet Noise o sudańskich korzeniach.

Do przeczytania wiele interesujących wywiadów. Czy Polak może być mulatem – odpowiada Agnieszka Graff. Małgorzata Fuszara analizuje dla nas nieobecnośćkobiet w głównym nurcie polityki. Wiesława Kozek mówi o wartości tolerancji, a Joanną Tokarską-Bakir opowiada o ukrytym polskim antysemityzmie.

„Jak przetrwać w Polsce?“ dowiedzą się cudzoziemcy z działu FOR FOREIGNERS. W portalu również BAZA ORGANIZACJI i WYDARZENIA. Portal promuje GRA W ŻYCIE. Zobacz, czy potrafisz w nią wygrać!

O wiele więcej: www.multikulti.org.pl

MultiKulti przygotowuje Kampania Przeciw Homofobii przy wsparciu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Stowarzyszenia „Otwarta Rzeczpospolita“ i Grupy Wirydarz.

Portal jest częścią projektu realizowanego w ramach Europejskiego Roku Równych Szans dla Wszystkich i współfinansowanego przez Komisję Europejską orazMinisterstwo Pracy i Polityki Społecznej (Marta Abramowicz)

Multikulti od 16 listopada w sieci – nowy portal o różnorodności i tolerancji

Page 7: Replika 10/07

KKssiiąążżkkaa nnaappiissaannaa jjeesstt tteeżż zz nniieecchhęęccii ddoo PPoozznnaa--nniiaa?? DDllaacczzeeggoo nniiee lluubbiisszz tteeggoo mmiiaassttaa??Mogę powiedzieć, ze znielubiłem Poznańwłaśnie 19 listopada 2005 roku. Wtedy rze-czywiście coś się w tym mieście skończyło.Wcześniej było lepiej. Poznań wyglądał namiasto otwarte, bez kompleksów. I nagle całajego europejskość i otwartość, w moim odczu-ciu, zawaliła się. Nie było gorszej antyreklamyniż to zdarzenie... Skończyły się złudzenia.

Jeszcze gorzej zaczęło robić się potem: nacis-ki, ograniczenia. Przytoczę taką historię:Robimy z Mariuszem Grzebalskim serię Wiel-kopolska Biblioteka Poetówfinansowaną przez UrządMarszałkowski. Dwa mie-siące temu panowie z ko-misji budżetowej, radniPrawa i Sprawiedliwości,chcieli tę serię zlik-widować. Napisali wów-czas w specjalnym rapor-cie, że „promuje ona mniej-szości seksualne“ i jestszkodliwa społecznie.

„„ŚŚmmiieerrćć ww ddaarrkkrroooommiiee““nniiee ttyyllkkoo kkrryyttyykkuujjee ggeejjóóww iimmiiaassttoo,, aallee tteeżż kkoośścciióółł kkaa--ttoolliicckkii ii ttyyppoowwąą ppoollsskkąąrrooddzziinnęę...... Pisze się, bo ma się z czymśproblem. Chce się ten pro-blem uzewnętrznić,zobaczyć. Profesor Piotr Śli-wiński z UAM ma chybarację, gdy mówi, że taksiążka nie jest antykościel-na, ale antychrześcijańska. Nie ruszam koś-cioła, tylko samą religię. Chrześcijaństwo niejest moją bajką, ponieważ immanentną cechątej religii jest niechęć do ciała, do jakiejkolwiekprzyjemności, a seks ma prowadzić tylko doprokreacji. Taka religia jest mi całkowicie obca.Akceptuję jednak wybory i prawa innych ludzi.Dlatego nie wykpiłem Eminencji, postaci, którawystępuje w mojej książce. Naprawdępoznałem takie osoby. Oni mają wielki prob-lem. Z jednej strony ciągnie ich do facetów, az drugiej są nakazy religijne, których nie chcąłamać, zachowują nieprzekraczalne zasady.

Mam problem z chrześcijaństwem. Jestem wy-chowany w tej religii, jak chyba każdy w Pols-ce. Nie mogę tego wyrwać z mózgu. Z drugiejstrony nie akceptuję chrześcijaństwa z powodu

moich poglądów i własnych wyborów. Tenproblem nie jest w książce rozwiązany. Posta-wiłem go i czekam na odzew. Mogę jedyniepowiedzieć za Joycem, że nieszczęściem Pola-ków jest ich katolicyzm...

NNiieesszzcczzęęśścciieemm PPoollaakkóóww ssąą tteeżż iicchh ttookkssyycczz--nnee rrooddzziinnyy.. Myślisz o komisarzu Zielonym, jego bracie Igo-rze i ich ojcu?

CCzzyy ttoo TTwwóójj oojjcciieecc bbyyłł ttuuttaajj ppiieerrwwoowwzzoorreemm??Nie, mój ojciec jest bardzo w porządku. Spot-kałem się z taką historią w moim życiu. To był

ojciec mojego faceta, widziałem, co on wyra-bia i na co sobie pozwala. Mój chłopak zostałsponiewierany przez ojca, a następnie wy-rzucony z domu tylko dlatego, że jego gejost-wo nie pasowało do profilu społecznego ojca,jego pozycji i stanowiska. Rodzina ustawiona,znana i porządna, która coś musiała zrobić zproblemem pod tytułem „syn pedał“.

NNiiee oobbaawwiiaasszz ssiięę,, żżee „„ŚŚmmiieerrćć ww ddaarrkkrroooommiiee““,,ssiillnniiee zzwwiiąązzaannaa zz PPoozznnaanniieemm,, bbęęddzziiee zzrroo--zzuummiiaałłaa ttyyllkkoo ww ttyymm mmiieeśścciiee?? GGeejjee bbęęddąą jjąącczzyyttaaćć,, bbyy rroozzppoozznnaawwaaćć mmiieejjssccaa ii oossoobbyy?? PPoo--ddoobbnnoo jjuużż ddoo „„GGrrzzeecchhuu WWaarrttee““ pprrzzyycchhooddzząąwwyycciieecczzkkii...... Uniwersalizm powstaje ze skrajnego regionali-zmu. Na tej zasadzie Joyce oparł „Dublińczy-ków czy „Ulissesa“. On o niczym innym nie pi-

sze jak o swoim mieście! To, co miało miejscew Poznaniu, mogło się przecież zdarzyć wWarszawie, w Berlinie czy w Nowym Jorku.

CCoo kkssiiąążżkkaa ddaałłaa TToobbiiee?? CCzzyy ccoośś CCii uuśśwwiiaaddoo--mmiiłłaa,, ww cczzyymmśś ppoommooggłłaa?? Za wcześnie o tym mówić. Dopiero zbieramodbicia, odblaski. Gdy czytam niektóre re-cenzje, np. Marcina Krzeszowca, któregoksiążkę „Ból istnienia“ połykałem w swoimczasie, to się naprawdę zachwycam. Ten fa-cet dokładnie odczytał moje zamierzenia,intencje, w pełni zrozumiał mój przekaz. Krokpo kroku rozwiązał problemy, które podczas

pisania sobie postawiłem.To jest najfajniejsza rzecz wtej zabawie, że nie trafiaszw próżnię.

ZZaarrzzuucciisszz ppooeezzjjęę nnaa rrzzeecczz kkrryy--mmiinnaałłóóww?? Nie mam zamiaru. Użyję po-równania malarskiego. Lepiejpubliczności najpierw udo-wodnić, że można namalo-wać porządny portret, a do-piero później konstruowaćabstrakcję.

KK oo nn ss tt rr uu uu jj ee ss zz jj uu żż cc oo śśnn oo ww ee gg oo ?? Bardzo powoli. Pisanie po-wieści, nie jest taką zabawąjak pisanie wierszy, któremożna w kółko poprawiać.To jest jednak trochę większaodpowiedzialność.

7

r ap o r t

EEddwwaarrdd PPaasseewwiicczz ((11997711)) – poeta, prozaik ikompozytor. Laureat VIII Konkursu im. JackaBierezina (2000). Autor zbiorów poetyckich „DolnaWilda“ (Anima, Tygiel Kultury 2001; Poznań,Wielkopolska Biblioteka Poetów 2001), Nauki dlażebraków (arkusz dołączony do pisma „Topos“ nr4-5/2003), „Wiersze dla Róży Filipowicz“(Wrocław, Biuro Literackie 2004), „th“ (Kielce, kse-rokopia.art.pl 2005), „Henry Berryman Pięśni“(Kielce, kserokopia.art.pl 2006) oraz kryminału„Śmierć w darkroomie“ (Kraków, EMG 2007).

W 2007 został nominowany do Nagrody LiterackiejGdyni za książkę „Henry Berryman Pięśni“. Jego wier-sze były tłumaczone m.in. na niemiecki, angielski, sło-weński, serbski, bułgarski, czeski, hiszpański, włoski.

Jest buddystą, uczniem Ole Nydahla. Mieszka wPoznaniu.

O sobie mówi: „Urodziłem się w 1971 roku. niewiem kiedy umrę i to mnie martwi“.

foto: Jarek Łukaszewicz, własność: www.kserokopia.art.pl

Page 8: Replika 10/07

8

„„BBeerreekk““ zzaacczzyynnaa ssiięę ooddsseekkssuu,, wwiięęcc mmyy tteeżż zzaacczz--nniijjmmyy oodd sseekkssuu..Pisanie tych scen sprawia-ło mi wielką przyjemność– także intelektualną. Byłto przy okazji mój nietylko gejowski, ale także

pisarski coming out – w moich wcześniejszychksiążkach bardziej się cenzurowałem. „Berek“mnie wyzwolił.

KKaazziimmiieerraa SSzzcczzuukkaa nnaappiissaałłaa oo TToobbiiee ww „„WWyyssoo--kkiicchh oobbccaassaacchh““:: „„AAuuttoorr pprrzzeejjaawwiiaa ssppoorryy ttaalleennttddoo ppiissaanniiaa ppoorrnnooggrraaffiiii,, nniiee ttyyllkkoo ggeejjoowwsskkiieejj..““To moim zdaniem ogromny komplement. Bar-dzo lubię pornografię. Dobra, porządna porno-grafia jest moim zdaniem więcej warta niżśrednie, wysilone dzieło sztuki. Dostarcza wię-cej emocji, budzi większe zainteresowanie idaje więcej przyjemności! Ale czy „momenty“w „Berku“ są pornografią? Nie wydaje mi się.To po prostu realizm seksualny.

RRoozzmmaawwiiaammyy ddwwaa ttyyggooddnniiee ppoo pprreemmiieerrzzee„„BBeerrkkaa““.. MMoożżeesszz jjuużż ppoowwiieeddzziieećć ccoośś oo ttyymm,, jjaakkkkssiiąążżkkaa jjeesstt ooddbbiieerraannaa??Wszelkie nasze, czyli moje i Tomka (Raczka,wydawcy „Berka“ i partnera Marcina Szczy-gielskiego – przyp. MK), przewidywania, za-równo, jeśli chodzi o nasz coming out jak i omoją książkę, okazały się nietrafione. Pisząc„Berka“, chciałem stworzyć pastisz lekkich po-wieści, który miał gejom poprawiać samopo-czucie, a niegejom – dawać do myślenia. Tym-czasem okazało się, że książka jest przyjmowa-

na podobnie przez wszystkich czytelników,bez względu na ich orientację.

Na spotkania promocyjne przychodzą bardzoróżni ludzie. W katowickim centrum handlo-wym pojawił się pewien chłopak o niepokoją-cym spojrzeniu, czekałem tylko, aż się odezwiei zmiesza mnie z błotem. A on po spotkaniuspokojnie poprosił o autograf dla swojejdziewczyny. Inny natomiast z autentycznymwzruszeniem opowiadał, jakie wrażenie zrobi-ła na nim scena spotkania Pawła z Wojtkiem.

Z zaciekawieniem czekałem na spotkanie z Ka-zimierą Szczuką (w programie „Wydanie drugiepoprawione“). Szykując się na jej ataki, przy-gotowałem sobie kilka celnych ripost. Tym-czasem podczas nagrania Szczuka zaskoczyłamnie tym, że nie tylko chwaliła „Berka“, alenawet cytowała z pamięci fragmenty książki.

Codziennie dostaję maile od czytelników – wprzypadku poprzednich książek, choć teżsprzedawały się w wysokich nakładach, cze-goś takiego nie było. Piszą głównie geje. Ana-lizują i wypytują, czasem bardzo szczegółowo.Na wszystkie listy odpowiadam.

JJaakk wwiiddzziisszz „„BBeerrkkaa““ ww sszzuuffllaaddccee zz nnaappiisseemm „„llii--tteerraattuurraa ggeejjoowwsskkaa““??Polska literatura gejowska opowiadała dotądo bardzo specyficznych środowiskach. „Berek“konfrontuje wielkomiejskiego geja z rzeczywis-tością, która w przypadku jego bohatera Pawłaoznacza m.in. sąsiadkę Annę – „moherówę“, arzeczywistość – Annę – z gejem.

Poza tym, podobnie jak inne moje książki,„Berka“ napisałem lekkim, potoczystym języ-kiem i starałem się, aby opowiadana historiabyła ciekawa – na tle obecnie lansowanej lite-ratury te cechy stają się zbrodnią, prowokującąpróby zdyskredytowania książki przez „autory-tety“. Ale jednocześnie, dzięki tym właśnie ce-chom, zarówno w szufladce „literatura gejow-ska“, jak tej z napisem „literatura piękna“ czujęsię bezpiecznie, a moja pozycja jest niezagro-żona, bo czytelnicy – odwrotnie niż recenzen-ci literaccy – zawsze będą szukali książek, któ-rych czytanie jest po prostu przygodą i przy-jemnością. Mam tego wymierne dowody, bo„Berka“ musieliśmy już dwukrotnie dodruko-wywać, a jego nakład przekroczył do tej pory10 000 egzemplarzy.

DDllaacczzeeggoo ttaakk ooppttyymmiissttyycczznniiee ppaattrrzzyysszz nnaa kkoonn--ffrroonnttaaccjjęę ggeejjaa zz „„mmoohheerróówwąą““?? NNiieekkttóórrzzyy wwiiddzząąww ttyymm nnaaiiwwnnoośśćć..Chciałem napisać książkę, która mogłaby sięstać podstawą dialogu. Anna może sobie byćdewotką, ale musi przyjąć do wiadomości ist-nienie geja Pawła, a Paweł powinien uświado-mić sobie, że moherowa Anna ma prawo doswoich przekonań i że w gruncie rzeczy jest za-gubioną, potwornie samotną i nieszczęśliwąosobą. Optymizm był mi potrzebny, jako uni-wersalna platforma przekazu, działająca nawszystkich bez wyjątku czytelników. Zawszezależało mi na tym, aby pisać książki, które tra-fią do szerokiego grona ludzi, bez względu naich erudycję i wrażliwość – czytelnik może jeodbierać na poziomie czystej rozrywki, ale jeś-li zada sobie trochę trudu, odszuka w historii

RReeaalliizzmm sseekkssuuaallnnyy

Rozmawiał: Mariusz Kurc

Rozmowa z Marc inem Szczyg ie lsk im, autorem ks iążk i „Berek“

rapo

rt

MMaarrcciinn SSzzcczzyyggiieellsskkii – pisarz, grafik, dziennikarz i projektant wnętrz (ur. 1972 r.), dyrektor artystyczny Instytutu Wydawniczego Latarnik, autor okładek wszys-tkich książek wydawanych przez Latarnika.

Przez sześć lat był związany z miesięcznikiem „Playboy“ Edycja Polska, w którym w latach 1998-2000 pełnił funkcję dyrektora artystycznego. Był również dyrektoremkreatywnym wydawnictwa Gruner + Jahr Polska, gdzie stworzył makietę powstającego tygodnika „Gala“. Jego prace publikowały pisma „Playboy“, „Voyage“,„Newsweek“, „Pani“, „Olivia“, „Rodzice“, „Auto Plus“, a miesięcznik „Fantastyka“ zamieścił obszerny wybór jego grafik (Fantastyka 02/2001).

W kwietniu 2007 został redaktorem naczelnym miesięcznika „Moje Mieszkanie“. Pracował też w telewizji Canal+ (Nigdzie indziej), a w TVN współprowadził pro-gram Pokojowe rewolucje, poświęcony projektowaniu wnętrz.

Jako pisarz zadebiutował w 2003 r. powieścią „PL-BOY czyli dziewięć i pół tygodnia z życia pewnej redakcji“. W listopadzie 2007 r. – po czterech powieściach, wktórych nie podejmował tematyki gejowskiej oraz książce kucharskiej (2004 r.) - opublikował "Berka", którego bohaterami są „30-letni gej Paweł oraz jego sąsiad-ka 60-letnia Anna ,moherowy beret’. Nie cierpią się i właściwie prawie w ogóle się nie widują. Nieoczekiwany splot okoliczności sprawi, że dojdzie do brzemien-nej w skutki konfrontacji“.

W październiku 2007 r. wraz ze swym partnerem życiowym od 15 lat – Tomaszem Raczkiem – zrobił publiczny coming out.

Page 9: Replika 10/07

9

drugie, trzeciei d z i e s i ą t edno. Wspa-niale potrafirobić to Mar-g a r e t A t -wood, którejksiążki są naj-bliższe moje-mu ideałowidoskonałej li-teratury.

Zresztą głębo-ko wierzę wm o ż l i w o ś ćp o j e d n a n i ageja i „mohe-r ó w y “ n aludzkim po-ziomie. Więk-szość ludz i ,podobnie jakbohaterowie„Berka“, za-myka się wswoich świa-tach, ale nie-kiedy możnaprzebić te szczelne kapsuły, w których żyją izmusić ich do myślenia. Wtedy dzieje się cośdobrego

PPaawweełł żżyyjjee ww „„sszzcczzeellnneejj kkaappssuullee““ ii ssttąądd mm..iinn..jjeeggoo zzaaiinntteerreessoowwaanniiee sscciieennccee--ffiiccttiioonn??Właśnie! Poza tym pasowało mi to, bo niechciałem stworzyć wizerunku stereotypowegogeja, który uwielbiałby metki Dolce&Gabbana ipiosenki Kylie Minogue. Pewne stereotypy jed-nak były mi potrzebne, aby przekaz książki byłuniwersalny. Niektórzy nie zauważają, że każ-dy stereotyp w „Berku“ ma istotny „twist“, i żejest to po prostu zabawa archetypami, a niepowielanie klisz.

WW „„BBeerrkkuu““ ppoojjaawwiiaa ssiięę tteeżż HHIIVV –– wwiirruuss,, kkttóó--rreeggoo zzwwiiąązzkkii zzee śśwwiiaatteemm ggeejjóóww bbyyłłyy jjuużżwwiieellookkrroottnniiee ppoorruusszzaannee –– cchhooććbbyy ww ffiillmmiiee„„FFiillaaddeellffiiaa““ cczzyy ww sseerriiaalluu//ssppeekkttaakklluu „„AAnniioołłyyww AAmmeerryyccee““..Był też film „Wczesny przymrozek“ z AidanemQuinnem czy „It’s my party“ z Ericem Robert-sem. Ale to wszystko są dość stare rzeczy, pre-zentujące stan medycznej wiedzy na temat HIV

sprzed wielu lat – niejako archiwalne. W XXIwieku AIDS nie jest już wyrokiem, tylko groź-ną, przewlekłą chorobą. Staram się pokazać w„Berku“, że gdy masz HIV, twoje życie się dia-metralnie zmienia, ale to nie jest jego koniec.Poza tym irytuje mnie, że temat HIV został nie-rozerwalnie połączony z gejami w sztuce –funkcjonuje jako podstawowe narzędzie emo-cjonalnego szantażu heteroseksualnego wi-dza: „polub geja, zobacz, jaki biedny“. Dlategow „Berku“ to nie zakażenie wirusem ma wy-wołać sympatię widza do Pawła, ale on sam.

ZZrreesszzttąą ppookkaazzuujjeesszz,, żżee żżyycciiee nniiee kkoońńcczzyy ssiięęwwrraazz zz HHIIVV –– PPaawweełł ppoozznnaajjee WWoojjttkkaa..Wojtek jest projekcją mojego idealnego faceta– starszy, pełen pasji i zainteresowań, odno-szący sukcesy na tym polu, które zna i lubi,spokojny, solidny. Zawsze takiego faceta szu-kałem i takiego faceta znalazłem w Tomku.Przez te nasze 15 lat wspierał mnie i zachęcałdo poszukiwania środków wyrazu. Gdy zaczą-łem pisać pierwszą książkę dopingował mniecały czas i nie dopuszczał, żebym zwątpił wsens czy jakość mojej pracy. Dzięki niemu od-

kryłem, że moim powołaniem jest pisanie –wiem, że chciałbym to robić w przyszłości, bodaje mi to poczucie samorealizacji.

SSzzcczzeeggóóllnniiee ssuuggeessttyywwnnee ssąą ww „„BBeerrkkuu““ rreettrroo--ssppeekkccjjee.. OOppiissuujjąącc lliicceeaallnnee cczzaassyy PPaawwłłaa ii jjeeggooppiieerrwwsszzee rroozztteerrkkii sseekkssuuaallnnoo--uucczzuucciioowwee,, mmuussiiaa--łłeeśś cchhyybbaa cczzeerrppaaćć zz wwłłaassnnyycchh ddoośśwwiiaaddcczzeeńń??Pewnie, chociaż nie dosłownie. To są różneodpryski z mojej wczesnej młodości. W liceumbyłem zakochany w dwóch chłopakach. Jedenbył w klasie mat/fiz, co według mnie równałosię byciu hetero, a drugi chyba był gejem. Aleparadoksalnie do „chyba geja“ nigdy nieudało mi się zbliżyć, za to z kolegą z mat/fizwylądowałem w łóżku. Ale to było już wpóźnych czasach liceum. Wcześniej, gdy mia-łem 13-14 lat i chodziłem do ostatnich klaspodstawówki, często udawało mi się nakłonićkumpli z klasy do zawodów w masturbacji.Działo się to w szatni przed lub po wuefie.Konkurencje były dwie: kto szybciej dojdzie ikto najdalej strzeli. Na ogół wygrywałem, boz wiadomych względów byłem najbardziejzaangażowany w te rozgrywki.

r ap o r t

foto

: Spo

otni

k

Page 10: Replika 10/07

10

RRóóżżnniiccęę ttrrzzeebbaa pprrzzeerroobbiićć

Rozmawiała: Ewa Tomaszewicz

rozmowa z B łaże jem Warkock im, autorem ks iążk i „Homo n iewiadomo“

WW 22000044 rrookkuu pprrzzyyggoottoowwaałłeeśśwwssppóóllnniiee zzee ZZbbyysszzkkiieemm SSyypp--nniieewwsskkiimm kkssiiąążżkkęę „„HHoommooffoo--bbiiaa ppoo ppoollsskkuu““,, ppiieerrwwsszząąaannaalliizzęę zzjjaawwiisskkaa hhoommooffoobbiiiiww PPoollssccee.. SSkkąądd ppoommyyssłł nnaattaakkąą wwłłaaśśnniiee kkssiiąążżkkęę??

Pomysł wziął się z braku rzetelnej dyskusji.Można powiedzieć, że to była książka inter-wencyjna. Wcześniej o homofobii pisało się je-dynie w niszowych pismach. W czasopismachukazywały się czasami teksty dotyczące gejówi lesbijek, ale homoseksualność była w nichpostrzegana jako problem, mniej lub więcejprywatny, i co najwyżej postulowano w nichtolerancję wobec osób homoseksualnych. W„Homofobii po polsku“ chcieliśmy wyjść pozadyskusję „za“ czy „przeciw“ gejom i lesbijkom,pokazać, że w tym wszystkim najistotniejszajest kwestia homofobii. Zebraliśmy teksty, któ-re mówiły o tym, że tolerancja to za mało, żetrzeba wskazywać na heteronormatywnośćrzeczywistości społecznej i ją zmieniać.

To był w ogóle dosyć gorący czas, chociażby zewzględu na dyskusję z Zofią Milską-Wrzosińskąna łamach „Gazety Wyborczej“ – pierwsządużą dyskusję o prawach lesbijek i gejów wpolskich mediach. I my wtedy czuliśmy, że tadyskusja jest niewystarczająca, a nasza książkamiała być głosem, którego w niej zabrakło.

CCzzyy ccoośś ssiięę zzmmiieenniiłłoo ww ddyysskkuussjjii oo pprraawwaacchhoossóóbb hhoommoosseekkssuuaallnnyycchh oodd uukkaazzaanniiaa ssiięę „„HHoo--mmooffoobbiiii ppoo ppoollsskkuu““??Tak. Homofobia stała się dużo wyraźniej kwes-tią polityczną, szczególnie od 2005 roku i pa-cyfikacji Marszu Równości w Poznaniu. Wcześ-niej o lesbijkach i gejach nie rozmawiano naprzykład przy okazji wyborów, nie była tokwestia różnicująca partie polityczne. W 2005

roku natomiast ten temat pojawił się w exposepremiera Kaczyńskiego. Niestety, reguły dysku-sji o homofobii wciąż wyznacza prawica, a gejfunkcjonuje w niej głównie jako straszak, wrógpubliczny nr 1.

GGddyybbyy mmiiaałłaa ppoowwssttaaćć „„HHoommooffoobbiiaa ppoo ppoollsskkuu 22““–– oo cczzyymm bbyy bbyyłłaa?? „Homofobia po polsku“ była swoistym mani-festem, opowiedzeniem się po stronie lewico-wo-liberalnej wizji państwa. Być może drugaczęść ma sens, ale chyba przed wszystkim po-winny powstawać książki, które będą indywi-dualnymi, autorskimi wizjami różnych aspek-tów emancypacji. I takie książki powstają –chociażby prekursorskie „Obszary odmiennoś-ci“ Izabeli Filipiak, świetna książka Anny La-szuk, bardzo ważna książka Joanny Mizielińs-kiej, „Miłość i demokracja“ Tomka Kitlińskiegoi Pawła Leszkowicza, „Tęczowy elementarz“Roberta Biedronia. To jednak ciągle mało i –być może – zamiast (albo obok) drugiej części„Homofobii po polsku“ powinna się pojawiaćrzetelna naukowa praca dotycząca historii pol-skiej emancypacji gejowsko-lesbijskiej, któraobejmowałaby lata 80., 90., aż po dzień dzi-siejszy. Bo jeżeli dzisiaj emancypacja ma sięrozwijać, to musi rozumieć, mieć i znać własnąhistorię. Powinno też istnieć porozumienie po-nad pokoleniami, żeby nagle się nie wydawa-ło, że Jacek Poniedziałek jest pierwszą osobąpubliczną, która się wyoutowała.

Może w „Homofobii po polsku 2“ należałobysię zastanowić nad tym, jak funkcjonuje środo-wisko gejowsko-lesbijsko-feministyczne, jaksię organizuje nasza zbiorowa tożsamość, czynie zasadza się przypadkiem na jakimś koźleofiarnym, którego się zabija i idzie dalej. Takarefleksja autokrytyczna jest bardzo potrzebna,bo głupio by było, gdyby okazało się, że nasza

polska emancypacja usłana jest symbolicznymitrupami. A druga ważna rzecz, która mogłabysię tam znaleźć, to kwestia poszerzania polaemancypacji. Może warto by się zastanowić,dlaczego osoby starze, z mniejszych miejsco-wości, ze starszego pokolenia, nie chodzą naparady, nie uważają, że to jest ich sprawa, izastanowić się, co zrobić, żeby uznali, że jed-nak jest ich.

TTwwoojjaa nnoowwaa kkssiiąążżkkaa,, „„HHoommoo nniieewwiiaaddoommoo““,,wwppiissuujjee ssiięę ww nnuurrtt iinnddyywwiidduuaallnnyycchh ggłłoossóóww nnaatteemmaatt eemmaannccyyppaaccjjii??Mam nadzieję, że tak. Jednak jest przedewszystkim książką akademicką, dotyczy litera-tury, a nie bezpośrednio życia społecznego,choć mam nadzieję, że między wierszami mó-wię sporo ważnych rzeczy. Innymi słowy: pi-sząc o literaturze, staram się pisać też o społe-czeństwie. W ten sposób – czytając teksty –staram się pokazać, w jaki sposób konstruo-wana jest tożsamość, zwłaszcza ta nienorma-tywna. „Homo niewiadomo“ jest jednak prze-de wszystkim o trojgu pisarzy – Grzegorzu Mu-siale, Andrzeju Stasiuku i Izabeli Filipiak.

DDllaacczzeeggoo wwłłaaśśnniiee oo nniicchh??No cóż, wybór do pewnego stopnia jest arbi-tralny. Zwykło się myśleć o Musiale jakoprzedstawicielu (męskiej) literatury homosek-sualnej. W tym porządku Stasiuk to z koleiproza męska, Filipiak – kobieca, feministycznai lesbijska. Nie przyzwyczajam się jednak dotych etykiet, a wręcz przeciwnie – staram sięw nich znaleźć dziury.

Ale to pożyteczna zabawa. Na przykładzie Mu-siała staram się pokazać jak wysoka, elitarna„szafa“ może być z dzisiejszej perspektywy nie-bezpieczna, czyli jak taki ukryty homoseksualistalokujący się w wysokich warstwach kultury ni z

rapo

rt

BBłłaażżeejj WWaarrkkoocckkii ((11997777)) – krytyk, publicysta. Najlepszy znawca tematyki gejowsko-lesbijskiej w polskiej literaturze, zajmował się m.in. twórczością GrzegorzaMusiała, Michała Witkowskiego, Izabeli Filipiak, Edwarda Pasewicza. Publikował w najważniejszych pismach literackich („Ha!art“, „Pogranicza“, „Portret“, „Fa-art“,„Czas kultury“), a także w „Bez Dogmatu“ i „Res Publice Nowej“. Od 2007 roku członek redakcji „Krytyki Politycznej“ i felietonista portalu Inna Strona, gdzie recenzu-je nowości książkowe związane z tematyką LGBT.

Jego teksty znalazły się w licznych książkach (m.in. „Odmiany odmieńca“, „W poszukiwaniu małej dziewczynki“). Współautor „Kalendarium życia literackiego 1976-2000“. W 2004 r. wraz ze Zbyszkiem Sypniewskim stworzył antologię „Homofobia po polsku“, zbiór tekstów diagnozujący sytuację polskich gejów i lesbijek na po-czątku wieku. „Homo niewiadomo“ (2007) jest jego samodzielnym debiutem książkowym.

Błażej Warkocki od lat postuluje powstanie popularnej literatury gejowsko-lesbijskiej. Ocalił od zapomnienia powieść Marcina Krzeszowca „Ból istnienia“, obecniepracuje nad analizą opowiadania Juliana Stryjkowskiego „Tommaso del Cavaliere“. Fan serialu „The L Word“.

Page 11: Replika 10/07

11

tego ni z owego zaczynaprzeprojektowywać „winę“ nagejów. Zresztą ta figura gejapojawia się w dyskusjachpublicznych, u publicystówprawicowych, dla którychosoby homoseksualne, którewyszły z szafy, są granicątego, co normalne, polskości,narodu. Co jest zresztą dosyćparadoksalne – mogłoby sięwydawać, że w emancypacjichodzi tylko o małą regulację,o to, żeby pary tej samej płcimogły zawierać jakiś rodzajrejestrowanych związków. A zperspektywy prawicowej oka-zuje się, że jest to koniec świa-ta. I ja, pisząc o Musiale i czy-tając Musiała, staram się wy-jaśniać, dlaczego tak jest. Bow pewnym sensie to jest ko-niec świata, a właściwie ko-niec pewnej naturalnej, he-teronormatywnej wizji świata.

Ważna dla mnie jest zakoń-czenie tej pracy, które jest za-razem otwarciem. Piszę wnim o polskim kanonie litera-tury. O tym, że w kulturze XXwieku niby tej homoseksual-ności nie ma w sferze tego,co widoczne, ale kiedy się te-mu dokładniej przyjrzymy, tookazuje się, że jest to swego rodzaju cyrku-lująca Tajemnica. I chodzi o to, żeby opisaćfunkcjonowanie tej tajemnicy, żeby ograniczyćjej niszczące działanie.

WWaażżnnyy jjeesstt tteeżż ttyyttuułł kkssiiąążżkkii..Nie wiem, czy ważny, mam nadzieję, że –sprytny. „Homo niewiadomo“ jest formułą,które uznałem za możliwy odpowiednik„queer“. W dyskursie akademickim tłumaczysię to słowo jako „odmieniec“, także ze wzglę-du na modernistyczną poetkę Marię Komornic-ką, która po swojej płciowej transgresji nazwa-ła się Odmieńcem. W słowie „queer“ jestdawka wulgarności, zaczepności, której niema w „odmieńcu“. Homo niewiadomo wydałomi się słowem genialnym, po pierwsze dlate-go, że jest to słowo bardzo polskie, którewszyscy kojarzą, będące swojego rodzaju eu-femizmem, który ma nazwać, napiętnowaćosobę homoseksualną, a po drugie nie jest

słowem zupełnie legalnym, jest potoczne,podwórkowe, z życia wzięte, piętnuje się nim.Homo niewiadomo jest poza tym formułą bez-płciową, może obrażać, czy też dotykać tak ko-biet, jak i mężczyzn. Chodziło oczywiście o to,żeby ukraść to słowo, wyrwać je z homofobicz-nego kontekstu. Znakiem potwierdzającym, żeto robię, jest błąd ortograficzny, tzn. „niewia-domo“ zapisuję razem (podpowiedział mi tenpomysł bardzo dobry młody poeta Piotr Mierz-wa) . Wydało mi się to bardzo sprytne, bo wten sposób ta formuła upodabnia się do takichformuł jak „homo ludens“, „homo sapiens“ i wjakiś sposób też je parodiuje.

OOpprróócczz kkssiiąążżeekk ooppiissuujjąąccyycchh hhoommooffoobbiięę,, rruucchheemmaannccyyppaaccyyjjnnyy,, oossttaattnniioo ppoojjaawwiiłłaa ssiięę ccoorraazzwwiięęcceejj ppoozzyyccjjii ppoowwiieeśścciioowwyycchh –– „„BBeerreekk““ SSzzcczzyy--ggiieellsskkiieeggoo,, „„JJaa,, cczzyyllii 6666 mmooiicchh mmiiłłoośśccii““ ŻŻuurraa--wwiieecckkiieeggoo,, „„ŚŚmmiieerrćć ww ddaarrkkrroooommiiee““PPaasseewwiicczzaa……

I to mnie oczywiściebardzo mnie cieszy.Właściwie stało się coś,co postulowałem swo-jego czasu w swoichtekstach – żeby pow-stała popularna literatu-ra gejowsko-lesbijska.Bo to byłby objawpewnej normalności.

DDllaa nnaass –– nnoorrmmaallnnoośśccii,,aallee ppoojjaawwiiaajjąą ssiięę ggłłoo--ssyy,, żżee jjeesstt ttoo sszzttuucczznnaaeettyykkiieettaa,, żżee nniiee mmaacczzeeggoośś ttaakkiieeggoo jjaakk nnpp..kkuullttuurraa ggeejjoowwsskkaa,, jjeessttttyyllkkoo kkuullttuurraa ww ooggóóllee..Oczywiście, że jest cośtakiego jak literatura, czyszerzej – kultura ge-jowska czy lesbijska. Wi-dać ją, gdy już wyszła zszafy. Najprościej rzeczujmując – to literatura,w której przedstawianesą problemy osób ho-moseksualnych, a głów-ni bohaterowie są nie-heteroseksualni, czy teżnieheteronormatywni.Choć w tej etykiecie kryjesię rzecz jasna pewnegorodzaju zagrożenie –wypływają rzeczy słabe

tylko dlatego, że są gejowskie lub lesbijskie. Alenie jest to wielki problem. Iza Filipiak powiedziałakiedyś, że należy rozmawiać również o słabychksiążkach i trzeba je analizować, bo zapisują jakąświzję świata. I ja się z nią zgadzam. Lepiej dobrzeprzeczytać harlequina niż przekartkować Prousta,że zacytuję Przemysława Czaplińskiego.

Z drugiej jednak strony nie warto przesadniegloryfikować tej formuły, żeby nie spacyfiko-wać indywidualnych przekazów artystycznych.W tekstach krytycznoliterackich trzeba indywi-dualizować i różnicować.

Być może za 10, 20 lat będziemy tak wolni i wyz-woleni, że taka etykieta, że coś jest gejowskie czylesbijskie, nie będzie nikomu potrzebna i patrząc napowieści Ewy Schilling, będziemy mówić, że jest toliteratura o ludziach, którzy są – tak się akurat skła-da – lesbijkami. I to będzie uniwersalizm po różni-cy. Tylko że tę różnicę najpierw trzeba przerobić.

r ap o r t

foto: Aneta Łukaszów

Page 12: Replika 10/07

12

KKttoo nnaass zzeerrżżnniiee,, kkttoo ppookkoocchhaa

Rozmawiał: Łukasz Maciejewski

rozmowa z Bar toszem Żurawieck im, autorem ks iążk i „ Ja , czy l i 66 moich mi łośc i“

PPoo ccoo zzaakkłłaaddaa ssiięę pprrooffiillee nnaa ggee--jjoowwsskkiicchh ppoorrttaallaacchh rraannddkkoowwyycchh??Przede wszystkim w celu znale-zienia partnera. Seksualnego al-bo życiowego.

TToo ssiięę ddeeffiinniiuujjee??Tak, na przykład w nagłówku umieszcza się in-formację, czy chodzi nam o seks, relację partner-ską czy o przyjaźń. Pamiętam, że kiedy w swoimprofilu zmieniałem pozycję z „relationship“ na„sex“, zainteresowanie gwałtownie wzrastało.

SSeexxaappppeeaall ttoo nnaasszzaa bbrroońń……Ale sieć ma swoje ciemne strony. Jak w pio-sence: wciąż się na coś czeka. I na kogoś – ktonie chce przyjść. Dziesiątki nowych nicków, ty-siące starań, ale efekt i tak jest najczęściej nie-proporcjonalny w stosunku do wysiłku psy-chicznego, jaki wkładamy w tę przygodę.

JJeeddnnaakk pprrzzyyggooddęę..Mimo wszystko. Kiedy zakładałem swój profil,czułem się tak, jakbym zgłaszał akces do biuramatrymonialnego, ale szybko okazało się, żesieć prowokuje wiele skrajnych emocji. Wtedydoszedłem do wniosku, że byłby to ciekawymateriał na książkę.

AA cczzyy wwiirrttuuaall mmiiaałł,, ww ttwwooiimm pprrzzyyppaaddkkuu,, kkoonn--kkrreettnnee pprrzzeełłoożżeenniiee nnaa rreeaall –– nnaa pprrzzyykkłłaadd ppoozz--nnaałłeeśś ttaamm kkooggoośś,, zzaabbuujjaałłeeśś ssiięę ww nniimm??Tak, w taki sposób poznałem jednego z moichpartnerów.

RRoozzmmaawwiiaammyy oo ggeejjoowwsskkiimm pprrooffiilluu,, aallee tteemmaattttwwoojjeejj kkssiiąążżkkii:: „„JJaa,, cczzyyllii 6666 mmooiicchh mmiiłłoośśccii““ jjeessttoocczzyywwiiśścciiee sszzeerrsszzyy.. OOppiissuujjeesszz śśwwiiaatt oopplleecciioonnyypprrzzeezz ssiieećć.. GGooddzziinnyy ssppęęddzzaannee pprrzzeedd kkoommppeemm wwyy--ddzziieeddzziicczzaajjąą mmiinnuuttyy rrzzeecczzyywwiissttoośśccii oosswwoojjoonneejj.. Sieć bardzo skutecznie, trochę podstępnie i pod-skórnie – wypiera rzeczywistość. Z wolna zajmujejej miejsce. Taki właśnie jest punkt wyjścia książki.Interesowało mnie, co się za tym wszystkim kryje.

WW ssiieeccii pprrzzeeżżyywwaammyy żżyycciioorryyssyy rróówwnnoolleeggłłee.. TTwwaarrzzooddkklleejjaa ssiięę ii zzmmiieenniiaa,, mmęężżcczzyyzznnaa ssttaajjee ssiięę kkoobbiieettąą.. Internet staje się zbiorowym transseksualnymsnem. Oplata nas, czasami wchłania. Jest para-wanem, za którym czają się prawdziwe prag-nienia i tęsknoty. Chyba każdy z nas chciałby cho-ciaż przez moment stać się kimś innym, zmienićtożsamość. Sieć jest przymierzalnią tożsamości.

MMnniieejj sseekkssoowwnnąą ssiioossttrrąą ((ssppeełłnniioonnyycchh)) pprraaggnniieeńńjjeesstt pprrzzeessyytt.. Bogactwo i atrakcyjność bodźców, które znaj-

dujemy w wirtualu, szybko się wyczerpuje.Dlatego szukamy ciągle nowych doznań.

HHaarrddccoorree??No tak, ale potem zawsze pojawia się nuda.Pytania – co dalej, co jeszcze? Stąd wzięła sięmeandryczna struktura książki. Chciałem, żebybyła tożsama z narracją w sieci, gdzie jestmiejsce na nowe podniety, pragnienia, alerównież na zwątpienie, nudę i obojętność.

MMaamm wwrraażżeenniiee,, żżee „„JJaa,, cczzyyllii……““ jjeesstt ttaakkżżee uuddaa--nnąą pprróóbbąą pprrzzeejjęęcciiaa ssiieecciioowweeggoo jjęęzzyykkaa –– lluubbwwiirrttuuaallnneejj nnoowwoommoowwyy –– ddoo wwyyrraaffiinnoowwaanneejjlliitteerraacckkiieejj zzaabbaawwyy.. Nie, to zupełnie inna narracja. Po ostatnimprzecinku nie ma kropki. Po kropce – nie mawielkich liter. W sieciowych dyskusjach językpolski miesza się angielskim, pojawiają się„modne“ skróty i nowe wyrazy. Rozmawiamynie tylko słowami, ale też znakami, symbola-mi. Najczęściej nie znamy prawdziwych imionosób, z którymi korespondujemy. Nick jest zato wieloznaczny, wielopłciowy... Czasami ktośodzywał się do mnie po kilku tygodniach czymiesiącach milczenia, ale ja już o nim nie pa-miętałem. Może miałem z nim seks? Możeprawdziwy, a może wirtualny?

rapo

rt

Stowarzyszenie Kampania Przeciw Homofobii oraz Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego zaprasza do wzięcia udziału w dwudniowym szkoleniu pt.Prawo antydyskryminacyne w praktyce. Szkolenie skierowane jest do prawników organizacji pozarządowych, prawników prowadzących samodzielną praktykę orazstudentów prawa pracujących w klinikach prawa i poradniach prawnych. Szkolenie ma na celu zwiększenie ich skuteczności w prowadzeniu spraw, w których wys-tępuje element dyskryminacji z powodu płci, rasy i pochodzenia etnicznego, wieku, religii, orientacji seksualnej i niepełnosprawności.

Podczas szkolenia szczególny nacisk zostanie położony na zagadnienia związane z implementacją dwóch antydyskryminacyjnych dyrektyw Rady Unii Europejskiej:Dyrektywy Rasowej 2000/43/WE oraz Dyrektywy Ramowej w obszarze Zatrudnienia 2000/78/WE. Szkolenie zostanie poprowadzone przez certyfikowanych trene-rów prawnych – prawników, członków Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego, którzy od wielu lat zajmują się problematyką nierównego trak-towania. Terminy szkoleń to: 24-25 listopada, 1-2 grudnia oraz 8-9 grudnia 2007 roku (termin szkolenia do wyboru).

Organizatorzy zapewniają na czas szkolenia zakwaterowanie (1 noc, w wyjątkowych przypadkach – 2), wyżywienie, zwrot kosztów podróży (II klasa PKP lub auto-bus, bus), materiały szkoleniowe.

Uprzejmie prosimy o przesyłanie zgłoszeń do dnia 16 listopada br. na adres [email protected] lub faxem – (22) 620-83-37. Szkolenie odbędzie się w siedzibieStowarzyszenia KPH – ul. Żelazna 68, Warszawa.

Projekt dofinansowany ze środków Rządowego Programu – Fundusz Inicjatyw Obywatelskich Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej (Krzysztof Śmiszek)

Prawo antydyskryminacyjne w praktyce

Page 13: Replika 10/07

13

TTeenn zznnaakk zzaappyyttaanniiaa jjeesstt ww ttwwoojjeejj pprroozziiee bbaarrddzzoowwaażżnnyy.. OOzznnaacczzaa ssyymmbboolliicczznnąą ddeezzoorriieennttaaccjjęę((cczzaassóóww)) ii ssttyylliissttyycczznnąą ppeewwnnoośśćć ((jjęęzzyykkaa)).. Brak porządku przyczynowo-skutkowego byłw „Ja, czyli…“ zamierzony.

JJęęzzyykk TTwwoojjeejj kkssiiąążżkkii bbyywwaa ddoossaaddnnyy.. OOssttaattnnii lliiss--tteekk ffiiggoowwyy wwyywwiiaałł wwiiaattrr żżąąddzz.. ZZaassttaannaawwiiaamm ssiięęjjaakk ""JJaa,, cczzyyllii 6666 mmooiicchh mmiiłłoośśccii"" pprrzzyyjjmmąą hheetteerryyccyy.. Ale przecież heteroseksualiści rozmawiają wnecie dokładnie tak samo jak geje! Tokują so-bie genitalnie (śmiech). Generalnie sieć jestmiejscem, w którym puszczają wszelkie ha-mulce, zacierają się konwenanse – mentalne iortograficzne. Ukrywanie tej obsceniczności wksiążce byłoby absurdem.

CChhaammsskkiiee ooddzzyywwkkii ttaakkssóówwkkaarrzzaa zzaawwsszzee bbęęddąą ddllaammnniiee wwuullggaarrnnee,, aallee ww ssiieeccii cczzyy ww eesseemmeessaacchh wwuull--ggaarryyzzmmyy ssttaajjąą ssiięę bbiiaałłyymm wwiieerrsszzeemm,, ssąą kkoossttiiuummeemm.. Masz rację, w necie następuje przekroczenie, hi-perrealizm – czyli taki stopień nasycenia swoistymwyrafinowaniem i wulgarnością, że obscena stajesię powoli groteską albo językową fanaberią.

CCzzyy zzggooddzziiłłbbyyśś ssiięę zz iinntteerrpprreettaaccjjąą,, żżee „„JJaa,, cczzyyllii……““jjeesstt kkssiiąążżkkąą oo ggrrzzee ww mmiiłłoośśćć,, oo ggrrzzee ww sseekkss??Chciałem pokazać, że taka gra jest dzisiaj ro-dzajem przebrania, nieustającą zabawą karna-wałową, balem maskowym, który czasami koń-czy się jednak w sposób zupełnie niezabawny.

BBaarrddzzoo pprrzzeejjmmuujjąąccee ssąą ttee ffrraaggmmeennttyy kkssiiąążżkkii,,kkiieeddyy ppiisszzeesszz oo ssttaarryymm mmaałłżżeeńńssttwwiiee;; oo mmęężż--cczzyyźźnniiee,, kkttóórryy cchhccee ssiięę zzaabbiićć;; wwrreesszzcciiee oo kkrryypp--ttooggeejjuu uuwwiięęzziioonnyymm ppoodd wwiieecczznnyymm kkrraawwaatteemmhheetteerroosseekkssuuaallnnyycchh kkoonnwweennaannssóóww.. Sieć jest przestrzenią ludzi młodych. A raczej ludzi,którzy za wszelką cenę muszą być młodzi, bo tegowymaga od nich kulturowy dyktat. Na portalachgejowskich bardzo trudno znaleźć profile osób, któ-re mają więcej niż, powiedzmy, 50 lat. I się doswojego wieku przyznają. Dlatego moimi bohate-rami są także ludzie, którzy – nie ze swojej winy –kiedyś się spóźnili. Teraz próbują nadrobić zaległoś-ci. Czasami desperacko, najczęściej – depresyjnie.

PPiieerrwwsszzoooossoobboowwyy bboohhaatteerr ttwwoojjeejj kkssiiąążżkkii nniieemmaa żżaaddnnyycchh ooppoorróóww pprrzzeedd sseekksseemm zz ssiieeddeemm--ddzziieessiięęcciioollaattkkiieemm aallbboo wwcciiąąggnniięęcciieemm ddoo ddaarrkk--rroooommuu ssppooccoonneeggoo bbaannkkoowwccaa..Narrator jest fantomem. Nie zna ograniczeń, niema określonego wyglądu (a zatem jest pięknydla każdego), wszystkim mówi to, co akuratchcą usłyszeć: że kocha, że zostanie na zawsze.To ideał, o którym marzy każdy logujący się na

gejowskim portalu. Jest spełnioną nadzieją naznalezienie kogoś, kto nas zerżnie i pokocha.

TTaakkiiee cciiaacchhaa iissttnniieejjąą??Sprawdź w sieci.

r ap o r t

BBaarrttoosszz ŻŻuurraawwiieecckkii ((11997711)) – krytyk, publicysta. Jeden z najbardziej cenionych krytyków filmowych w Pols-ce. Laureat nagrody im. Krzysztofa Mętraka. Od lat związany z „Filmem“, gdzie oprócz szefowania działo-wi recenzji pisze felietony. Poza tym publikował w „Przekroju“, „Ha!arcie“, „Tygodniku Powszechnym“,„Odrze“, „Gazecie Wyborczej“, „Świecie Filmu“.

Nigdy nie ukrywał swojego homoseksualizmu, jest autorem licznych tekstów analizujących wątki gejows-kie, lesbijskie, ale także transseksualne w kinie. Jego test „O tym, którego nie ma“ (2002) opublikowany w„Bez Dogmatu“, a potem „Homofobii po polsku“, uznawany jest za przełomowy, to pierwszy głos homo-sekseksualisty, który już nie prosi, ale żąda równego traktowania. Autor felietonów w gejowskich pismach„Interhom“ oraz „On i On“.

Pierwszą powieść „Trzech panów w łóżku nie licząc kota“ napisał w 2003 roku, wydana dwa lata późniejstała się sztandarowym przykładem literatury gejowskiej w polskiej literaturze. Rok później ukazał się zbiórdramatów „Erotica alla polacca“, a obecnie wyszła kolejna powieść – „Ja, czyli 66 moich miłości“.

Niezmordowany propagator kultury gejowskiej, pisał teksty o Catherine Deneuve, R. W. Fassbinderze, Al-modovarze, wraz z Małgorzatą Sadowską przedstawił pionierką analizę wątków homoseksualnych w twór-czości Krzysztofa Zanussiego. Wielbiciel div gejowskich, poczynając od Zdzisławy Sośnickiej.

foto

: Oiko

Page 14: Replika 10/07

Teraz do organizacji przyłączyło się Mię-dzywydziałowe Studenckie Koło Naukowe„Gender“ z Uniwersytetu Mikołaja Kopernikaoraz wrocławska grupa „Sister To Sister“. Dzię-ki współpracy z klubem „eNeRDe“, salonikiemartystycznym „Maska“, kinem „Orzeł“ orazksięgarnią EMPiK udało się wytworzyć przest-rzeń do swobodnego queerowania szarej i po-nurej, jesiennej rzeczywistości.

QueerFest 2 stawiał na imprezę i rozrywkęjako podstawowe sposoby przyciągnięciapubliczności festiwalowej. Wieczór i noc 16listopada („Niszowy Piątek“) należał przedewszystkim do miłośników mocnego punka i ostrego femocore – najpierw zagrały„Edelweiss Piraten“ z Olsztyna, później zna-komity występ dały dziewczyny z grupy„SLUX“ (Getynga). Radykalne brzmienie sto-nowały dźwięki muzyki elektro – przy kon-soli stawały kolejno DJane Pinkshot i DJaneSLUT. Dwadzieścia cztery godziny późniejzaczęła się druga fala queerfestowych wys-tępów („Mainstreamowa Sobota“). W rzad-kim połączeniu na festiwalowej estradziewystąpiły naprzemiennie drag queens i drag kings. Do Torunia zjechały z tej okazjiprawdziwe legendy: Żaklina i Daruma, dwienajbardziej doświadczone i zasłużone pol-skie drag queens. QueerFest 2 uświetniłyteż dziewczyny z jedynej polskiej grupydragkingowej „Da Boyz“. Rozkołysanej wys-tępami dragów publiczności pozwolonojedynie na chwilę przerwy, gdy na sceniepojawiła się niezwykła grupa „YummyCake“. Po dźwiękach elektro-power-popuprzyszła kolej na całonocną dyskotekę, w trakcie której goście znakomicie bawili siępod dyrekcją Sonarssona i DJ Ossito.

Toruński festiwal był też okazją do spotkań z postaciami znanymi i kontrowersyjnymi. 16listopada, niejako na otwarcie weekendowejczęści imprezy, wystawiono „Rafalala Show“,goszczący wcześniej w warszawskim TeatrzePolonia Krystyny Jandy. Zainteresowanie mo-nodramem przerosło oczekiwania organizato-rów festiwalu: przybyły żywo zaintrygowanemedia, a wejściówki skończyły się po zaledwietrzech dniach. Publiczność zachwycił zarównoqueerowy popis Rafalali, jak i rewelacyjny wo-kal akompaniującej jej Gabrieli Kulki.

17 listopada w księgarni EMPiK z czytelnikamispotkała się Anna Laszuk, dziennikarka radiaTOK FM i autorka głośnej książki „Dziewczynywyjdźcie z szafy“. Przypadł jej udział w drugiej,mniej eksponowanej – ale nie mniej ważnej –części QueerFest 2 – poświęconej nauce i poz-naniu zagadnień z zakresu queer. W ramachtej części QF2 Marta Abramowicz przeprowa-dziła warsztaty antydyskryminacyjne, a dr Ka-tarzyna Bojarska – na temat coming outu.Goście wygłosili wykłady m.in. na temat kinaqueer i na temat ruchu „Queer core“. Zwień-czeniem spotkań z przedstawicielami nauki był

panel dyskusyjny „Queerowanie Akademii“.Przez pierwsze trzy wieczory festiwalowe od-bywały się też projekcje filmowe – pokazanom. in. czeski dokument „Jezus prawie królem“,obrazujący Polskę widzianą oczami naszychpołudniowych sąsiadów, którzy przyjechali naParadę Równości. Toruńska publiczność mogłasię też zapoznać z wybranymi obrazami poka-zanymi wcześniej w ramach festiwalu „a mill-ion different loves!?“. QueerFest 2 towarzyszy-ły także ekspozycje prac fotograficznych JenniRamme i Tomka Kawszyna.

Biorąc pod uwagę niesłabnące zainteresowa-nie, jakie od początku towarzyszyło QueerFest2, impreza zakończyła się pełnym sukcesem.Dzięki dobrej współpracy organizatorów,wsparciu partnerów oraz dzięki patronatom i matronatom medialnym, festiwal zdołał przy-ciągnąć uwagę nie tylko publiczności, ale na-wet przedstawicieli władz miejskich. Ich zda-niem impreza wpisuje się w starania, aby GródKopernika uzyskał status Europejskiej StolicyKultury w 2016 roku. Dzięki tak świetnemuodbiorowi tegorocznego festiwalu jego trzeciaedycja jest już murowana.

14

Od 13 do 18 listopadabr. Toruń „zaróżowił“ sięza sprawą QueerFest 2,drugiej edycji imprezy,

którą rok temu zapocząt-kowała KPH Toruń

TToorruuńń ww wweerrssjjii qquueeeerr

Tekst: Przemek Szczepłocki

kraj

Występ kobiecej grupy SLUX z Getyngi

Page 15: Replika 10/07

15

Kolorowe plakaty z napisami: „Jestem nauczy-cielką. Jestem lesbijką. Agata, Gdynia Witomi-no“, „Jestem lekarzem. Jestem gejem. Leszek, So-pot Wyścigi“, „Jestem emerytką. Jestem lesbijką.Irena, Gdańsk Wrzeszcz“, „W Trójmieście jest nasponad 30 tysięcy“ oraz kontaktem do KampaniiPrzeciw Homofobii zawisły 19 listopada w przestrzeni publicznej Gdańska, Gdyni i Sopotu. – Wydrukowaliśmy łącznie 1 500plakatów – mówi Zofka Łapniewska, jedna z koordynatorek akcji. – Zawisły na słupach ogło-szeniowych oraz w klubach, siedzibach instytucjii organizacji, których właściciele zgodzili się na to.

Wbrew pozorom nie było łatwo z dystrybucjąplakatów utrzymanych w pastelowej kolorys-tyce. Na ich płatne rozwieszanie nie zgodziłysię ani łączące Trójmiasto Szybkie Koleje Miejs-kie, ani też związane z urzędami miast firmy

komunikacyjne. Również niek-tórzy właściciele klubów do-słownie wyrzucali rozwieszają-cych materiały wolontariuszy.– Byli jednak też tacy barmani,którzy dosłownie wyrywali so-bie nasze plakaty – śmieje sięAda, wolontariuszka KPH Trój-miasto. – Wieszali w klubach.Prosili o dodanie kilku egzem-plarzy, żeby rozdać znajomym.

Celem akcji jest podniesieniepoczucia własnej wartości osób o orientacjiinnej niż heteroseksualna oraz pozyskanienowych „kphetek“ i „kphetów“.

Niestety, po ukazaniu się informacji o akcji w trójmiejskich mediach zawrzało. Choć relac-

je w prasie były pozytywne, przerażały komen-tarze na forach internetowych. Na popularnymportalu www.trojmiasto.pl naliczyliśmy ich po-nad tysiąc. Większość nienawistnych, w stylu:„Nie tolerować, leczyć!“, „I na takie gówno lu-dzie oddają 1% podatku dochodowego.Śmiech na sali. Są w Polsce poważniejsze pro-blemy, np. niedożywione dzieci, przemoc w domach, a tutaj robi się mieszkańcom Trój-miasta pranie mózgów bez ich wiedzy i zgody.Miejmy nadzieję, że jacyś społecznicy zajmąsię tymi ,plakatami’.“, „To jest przesada z tymiplakatami, powinno się promować pojęcie ro-dziny ,normalnej’“, „Jeden pedał i jedna lesbij-ka. Wolę to ostatnie stworzenie i nie przeszka-dza mi jej zboczenie...“.

Były też posty namawiające do przemocy wo-bec homoseksualistów. W przypadku pojawie-nia się takich dzwoniliśmy do administratoraportalu i prosiliśmy o moderację.

Pomysł akcji: KPH Toruń. Projekt sfinansowano z pie-niędzy, które zostały przekazane w 2006 roku przezpodatników z województwa pomorskiego (1%podatku dla organizacji pożytku publicznego).

Trójmiasto jest pierwszym miastem w Polsce, gdzie odbyła się najnowsza akcja

plakatowa kampanii „Nie jesteś sam! Nie jesteś sama!“. Po publikacjach

w mediach fora internetowe zaroiły się od nienawistnych komentarzy.

Tekst: Anna Urbańczyk

NNiiee jjeesstteeśśmmyy ssaammii!!

kraj

Page 16: Replika 10/07

16

Marcin wybrał się do Punktu Konsultacyjno-Diagnostycznego w Bydgoszczy. – Na powita-nie zostałem zapytany, czy jestem pełnoletni –mówi. Takich punktów jest w całym krajuponad dwadzieścia. W założeniu mają pomócosobom zagrożonym HIV, tutaj wykonuje siębadania na wykrycie przeciwciał wirusa.

– Zdziwiłem się. Choć niewiele mi brakujedo osiągnięcia pełnoletniości, na wszelkiwypadek powiedziałem, że mam już osiem-naście lat – relacjonuje Marcin. – Zapyta-łem, jak zamierzają to sprawdzić. Powie-dzieli, że nie mogą, bo badanie jest anoni-mowe. Czy gdybym powiedział prawdę, niezostałbym przebadany? – zastanawia się.

– Faktycznie, nie możemy pobierać krwi odosób, które nie ukończyły osiemnastego rokużycia – przyznaje Maria Rogalewicz z Krajowe-

go Centrum ds. AIDS, któremu podlegają punk-ty. – Wynika to z prawa, które wyraźnie mówi,że za zdrowie osób niepełnoletnich są współod-powiedzialni rodzice lub opiekunowie prawni.

Nawet do zdjęcia gipsu siedemnastolatkowipotrzebna jest zgoda rodziców. Na tej samejzasadzie nie można pobrać krwi. – Rodzicemuszą o wszystkim wiedzieć – mówi Roga-lewicz. – Najczęściej uzyskujemy wynik ne-gatywny, ale co mamy zrobić, jeśli okażesię, że nieletnia osoba jest nosicielem? Ro-dzice są wtedy współodpowiedzialni za po-wiadomienie partnerów seksualnych nasto-latka o możliwości zakażenia.

Co ma zatem zrobić siedemnastolatek, którypodejrzewa, że mógł zostać nosicielem? –Rozmawiać z rodzicami. Powinien z nimizgłosić się do naszego punktu. Wtedy na

pewno pomożemy. – obiecuje Rogalewicz.A jeśli powie, niezgodnie z prawdą, że jestpełnoletni? – No, to może być problem, jeśliwynik okaże się pozytywny.

W większości krajów Unii Europejskiej – naprzykład we Francji, Niemczech czy Holandii– nie ma takiego problemu. Przebadać mo-że się każdy, bez względu na wiek - sprzyjato profilaktyce i wykrywalności wirusa. W Polsce nawet dwóch na trzech nosicielinie wie o ryzyku, jakie stwarzają.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) szacu-je, że około 40 mln ludzi na świecie może byćnosicielami wirusa HIV. W naszym kraju zdiag-nozowano ponad 10 tys. zakażeń, ale wedługekspertów, liczba zakażonych może byćtrzykrotnie większa. Inicjację seksualną ma zasobą aż 70% dziewiętnastolatków. (PFK)

Teksty: Paweł Fischer-Kotowski Krzysztof Tomasik

Ministerstwo Zdrowia refunduje koszty związane z badaniami na wykrycie wiru-sa HIV. Niestety, na bezpłatne testy mogą liczyć wyłącznie osoby pełnoletnie.

SSppookkoojjnniiee ww PPoozznnaanniiuuW ramach Dni Równości i Tolerancji, które odczterech lat organizowane są w Poznaniu,300 osób wzięło udział w Marszu Równości.Manifestacja przebiegała spokojnie, policjanie musiała interweniować. „Nie ma demokra-cji bez manifestacji“ – głosiły transparenty.

Mimo głośnych zapowiedzi, Wszechpolacy niewyszli naprzeciw tęczowemu przemarszowi.Kilku z nich pojawiło się, by razem z komba-tantami Czerwca ‘56 przyjrzeć się pikiecie.Prawdopodobieństwo zorganizowania kontr-manifestacji zmusiło jednak policjantów doobstawy uczestników – pojawiło się aż czte-rystu uzbrojonych funkcjonariuszy. Nie odno-towano żadnych poważniejszych incydentów.

Media niejednokrotnie zapominały, że nie jest to„gejowski marsz“. – Bo to marsz przeciwko dys-kryminacji. Nie tylko ze względu na orientację sek-sualną, ale też płeć, zarobki, niepełnosprawność,czy wyznanie – mówią organizatorzy i zapowia-dają manifestację w przyszłym roku. (PFK)

kraj

DDoozzwwoolloonnee oodd llaatt oossiieemmnnaassttuu??

KKPPHH nnaa ŚŚlląąsskkuu!!W październiku br. reaktywowano śląskioddział Kampanii Przeciw Homofobii. Pra-wie czterdzieści osób chce tam walczyć z uprzedzeniami i dyskryminacją. – Na raziezorganizowaliśmy warsztaty anty-dyskryminacyjne – mówi Rafał Janowski,koordynator KPH Śląsk. – Ale plany mamydużo większe. Pełną parą ruszamy 6 grud-nia. Impreza andrzejkowa, wystawafotografii „Co gej, lesbijka robią w łóżku?“,„Tęczowy Mikołaj“, Śląskie Dni RównychSzans – to tylko niektóre z ich propozycji.Bardzo bliskich i bardzo… prawdopodob-nych. Sztab kilkudziesięciu aktywnychwolontariuszy już nie może się doczekać,kiedy zaczną działać. Oddział bardzoodważnie podchodzi do wyzwań, a poprzeczkę stawia wysoko. – W naj-bliższym czasie planujemy zorganizowaćtęczową akcję zbiórki krwi – mówi Janow-ski. – „Tęczowy Krwiobus“ jeszcze nigdy niewyjechał na polskie ulice! Informacje doty-czące bieżącej działalności KPH Śląsk możnaznaleźć na stronie internetowej www.kph-slask.go.pl. (PFK)

MMiicchhaałł PPiirróógg ––jjeesstteemm ggeejjeemmKolejna osoba publiczna przestała tworzyćfikcję na temat swojej orientacji seksualnej.Niezmiernie miło nam poinformować, że tan-cerz Michał Piróg, którego tabloidy kreowałyna nowego faceta Edyty Herbuś postanowiłprzeciąć te spekulacje. „Jestem gejem“ –powiedział „Super Expressowi“ (11 X br.),dodając przy okazji: „Śmieszą mnie teksty, żeEdyta jest teraz moją dziewczyną. Wciążmówią i piszą o mnie, co chcą. Całe szczęś-cie, że przypisuje mi się związek z osobą,którą lubię“. Z tego samego tekstu można siębyło dowiedzieć, że „jego serce od niedaw-na jest zajęte. Spotyka się z przystojnymmężczyzną. – Nie mogę jeszcze powiedzieć,czy to jest stały związek, ale... – tajemniczozawiesza głos tancerz“. Michał Piróg urodziłsię w 1979 roku w Kielcach. Jako tancerzzachwycił, występując w popularnych musi-calach „Chicago“ i „Koty“, był też prezen-terem MTV. Masową popularność przyniósłmu udział w telewizyjnym widowisku YouCan Dance, gdzie został jurorem. (KT)

Page 17: Replika 10/07

17

Mieszkanka domu „Big Brother 4“ MagdaCzmuda oświadczyła, że jest lesbijką. Nie bezstresu, nie „hop siup i po sprawie“, ale jednakspokojnie. Świadoma, że patrzą na nią telewi-zyjne kamery. Być może również świadoma, żewchodzi do grona ledwo kilku polskich lesbi-jek, które ujawniły się publicznie. Respect.Magda Czmuda rulez.

Okazało się, że żaden z pozostałych uczestni-ków ani żadna z uczestniczek reality show niema problemu z homoseksualną orientacjąMagdy, która w pokoju zwierzeń okazałaprawdziwe wzruszenie akceptacją, jaka jąspotkała. Tubalny głos Wielkiego Brata oś-wiadczył, że akceptacja ta nie cechuje tylko 11pozostałych mieszkańców domu „Big Rothe-ra“, ale również wielu telewidzów. Brawo.

Jednocześnie jednak mieszkańcy domu „BB“ za-częli spekulować na temat seksualnej orientacjiAdriana Nadolskiego, ich współlokatora. Byłydelikatne insynuacje, ale i niewybredny rechot(„ma ruchy baby“, „u mnie w mieście to już bygo wydymali w dupę“). Spekulowali też ci przedtelewizorami. A twórcy programu w ramachrundy pytań od telewidzów zdecydowali zapy-tać Adriana wprost, czy jest gejem. Bez waha-nia odpowiedział: jestem hetero. Deklaracja tanie ukróciła jednak fali podejrzeń ani w domu„Wielkiego Brata“, ani poza nim. Tabloidowyportal pudelek.pl pośpieszył z informacją, żechłopakiem Adriana w realu jest niejaki KamilBulonis, aktor, nieukrywający się gej. Fora inter-netowe zawrzały. W apogeum całej sprawytwórcy programu złamali ustanowione przezsiebie reguły (zero kontaktów ze światemzewnętrznym) i pokazali uczestnikom realityshow reportaż o szaleństwie, które ogarnęłopolskich widzów na tle „chyba homo-seksualnej“ orientacji Adriana i jego rzekomegozwiązku z Bulonisem. „Traf“ chciał, że Adrian(podobnie jak i pozostali mężczyźni w pro-gramie) był „akurat“ przebrany za dziewczynępodczas projekcji reportażu. Kamery mogły więcpokazać, jak z furią ściąga z siebie kobieceubranie, ściera makijaż, a potem autentyczniezałamuje się w pokoju zwierzeń. Nie tłumiącłez, Adrian powiedział, że nie może zrozumieć,dlaczego „szarga się“ (!) jego dobre imię. Że„nie po to całe życie pracował na dobrą opinię iszacunek u ludzi, by teraz go niszczyć“.

W tym samym czasie co bardziej dociekliwym wi-dzom znane już było oświadczenie Bulonisa, żenigdy nie spotkał się z Adrianem Nadolskim i padłofiarą wyssanych z palca kłamstw produkowanychprzez tabloidy, a powielanych przez producentów„BB“. Nadolski wiedział jednak tylko to, co zostałomu – odizolowanemu od świata – pokazane – amianowicie: Kamil twierdzi, że tworzył z Adrianemparę. Misterna intryga mająca na celu przymusze-nie chłopaka do powiedzenia, że jest gejem, nieudała się. Adrian poczuł się zaszczuty, będąc jed-nocześnie kompletnie nieświadomym istoty spek-taklu, w którym został obsadzony w głównej roli iwbrew własnej woli. Powtarzał tylko, że „ma wsobie przecież wiele dobroci, no a że może jestbardziej wrażliwy i ma pewne takie gesty…? Jesthumanistą“. Wobec tego zastosowano dalsze per-fidne środki przymusu z wykrywaczem kłamstw i pytaniem „Czy kiedykolwiek miałeś relacje seksu-alne z mężczyznami?“ włącznie.

Kuriozalna była dyskusja w studio, do której obokRoberta Biedronia, szefa Kampanii PrzeciwHomofobii, zaproszono członkinię MłodzieżyWszechpolskiej (ot i ekspertka od homo-seksualizmu!). Biedroń słusznie mówił, że niemożna od Adriana wymagać deklaracji, a Wszech-polka bredziła, ze geje powinni mieć prawo do …terapii. Ci spośród uczestników programu, którzymieli na swym koncie homofobiczne wypowiedzi,nagle poczuli się – i słusznie – winni. Naglezrozumieli, że – bez względu na to, jakiej orientacjijest Adrian – robili mu krzywdę. Bo dyskrymi-nowali – wyśmiewali i wyszydzali.

I tu dochodzimy do sedna problemu. Homofo-bia nie dotyka tylko gejów i lesbijek. Możedotknąć każdego, kto nie pasuje do pewnegoprzyjętego, akceptowanego wzorca męskoś-ci/kobiecości. Styl bycia Adriana nie pasuje doobowiązującego w naszej homofobicznej kul-turze wizerunku tzw. prawdziwego mężczyzny– więc Adrian musi „dostać za swoje“. „Pe-dalskie zachowanie“, którym może być wszyst-ko – np. tak zwana zniewieściałość, sposóbchodzenia albo używane słownictwo czy na-wet torebka Tinkiego Winkiego, co wiemydzięki rzeczniczce praw dziecka – jest godnepogardy i kropka.

Co gorsza, sam Adrian nie zdaje sobie z tegowszystkiego sprawy. Padł ofiarą homofobii,ale nie wzbudziło to u niego cienia buntu.Były tylko łzy i żarliwe zapewnianie, że jesthetero. „Nie jestem gejem i nigdy nie byłem“– szlochał. Nie przyszło mu do głowypowiedzieć: „a jeśli jestem gejem, to co?“albo choćby: „odpieprzcie się od mojej orien-tacji!“. Plótł tylko o „szarganiu“ jego dobregoimienia. A dobre imię nie może być orientacjihomoseksualnej, prawda? Dziwne, żebezproblemowe ujawnienie się Magdy niedało Adrianowi do myślenia. Jak głębokomusi mieć zakodowany „dogmat“, że byćgejem to „degradacja“ dla mężczyzny?

Zwróćmy jeszcze uwagę na to, że od nikogoinnego nie wymagano jasnej deklaracji co doseksualnej orientacji. Tylko Adrian, ponieważbył „podejrzany“, został postawiony pod ścia-ną: jesteś gejem czy nie? Mów! Włączamywykrywacz kłamstw a „cała Polska“ patrzy.Założę się, że wielu z tych, którzy tak bardzochcieli wiedzieć, czy Adrian jest czy nie jestgejem, na „co dzień“ wyznaje pogląd, że ori-entacja seksualna jest „sprawą intymną“, żehomoseksualiści nie powinni „afiszować się“ze swym homoseksualizmem itd. Para-doksalnie, cała ta afera przyczynia się dorozbudzania świadomości o tym, jak działahomofobia. Zaszczutych Adrianów pow-tarzających desperacko, że przecież jest w nich „wiele dobroci“, nierozumiejących,dlaczego spotykają się z takim ostracyzmemmimo wielokrotnie składanych zapewnień o stuprocentowym heteroseksualizmie są w Polsce tysiące.

LLeessbbiijjkkaa ii nniieeggeejjww ddoommuu BBBB

Tekst: Mariusz Kurc

feli

eton

foto: www.miltonkeynes.blog.com

Page 18: Replika 10/07

18

AAllll yyoouu nneeeedd iiss TTuusskk

Tekst: Radek Oliwa

Powalczmy o szacunek, które obiecywał wszystkim obywatelom RP premier Tusk. Powalczmy o konkretne sprawy

feli

eton

„Polacy postawili na tę jasną stronę, uwierzy-li, że w naszej ukochanej Polsce można cośbudować bez konfliktów, bez agresji, w atmosferze takiego wzajemnego zrozumie-nia i miłości. Ja wiem, że jesteśmy zdolni dowielkich rzeczy zrobimy wielkie rzeczy, dlate-go że wierzymy w to, że miłość jest w życiunajważniejsza“. Rodowicz? Frąckowiak? Nie– to Tusk. Premier Tusk. Słowa te padły pod-czas przemówienia wygłoszonego w wieczórwyborczy. Gdyby premier wygłosił podobnesłowa w gejowskim klubie, to zszedłby zesceny z wianuszkiem uwieszonych na nim,szczerze wzruszonych „dziewczyn“. Przyznamsię, że i mnie trochę ruszyło. Wszyscy mamydosyć polityki różniącej społeczeństwo i płynącego szerokim strumieniem jadu.

Czar niestety prysł. Oto wicemarszałkiem sej-mu został Stefan Niesiołowski, który jest cho-dzącym zaprzeczeniem bezkonfliktowości,wzajemnego zrozumienia i miłości równo-cześnie. Krótko po ogłoszeniu nominacji Nie-siołowski profilaktycznie zabrał głos w sprawiedyskryminacji osób homoseksualnych (tak, abynikt nie pomyślał, że wraz z objęciem urzędupolityk PO dostosuje ton swoich wypowiedzito powagi piastowanego stanowiska). Nałamach „Rzeczpospolitej“ stwierdził, że proble-my osób homoseksualnych są fikcyjne oraz, że„w Polsce nie ma żadnej dyskryminacji osóbhomoseksualnych. Twierdzenia o jej istnieniunie mają żadnego sensu“. Nikt z Platformy nieskomentował wypowiedzi marszałka. To jed-nak nie wszystko, co Platforma ma do powie-

dzenia na temat wzajemnego zrozumieniaoraz miłości. Według Ewy Kopacz – nowej mi-nister zdrowia – „osoba homoseksualna niepowinna ubiegać się o funkcje publiczne“.Oblicze Platformy to nie tylko uśmiechnięta jakna reklamie pasty do zębów twarz DonaldaTuska. Mimo zmiany wizerunku, PO stoi nadalna betonowym filarze zaściankowychdziałaczy, dla których rozmawianie o prob-lemach, których nie rozumieją, jest bez sensu i nawet trochę krępujące.

Czyli co? Może rzucić jakąś klątwę? Możnaprzyznać całej Platformie kolektywny i dzie-dziczny tytuł homofoba roku czy nawet dzie-sięciolecia? Należałoby także odebrać wszyst-kim gejom i lesbijkom, którzy głosowali napartię Tuska, wszystkie gejowskie i lesbijskieprawa. Rozumiem rozczarowanie decyzjąnowego rządu o odrzuceniu Karty Praw Pod-stawowych – w końcu dokument ten był te-matem kampanii wyborczej PO. Platformaprzehandlowała prawa gejów za Traktat Re-formujący. Niewiele z tego wynika, bo cytowa-ny na początku wylew emocji premiera był je-dynym (choć nieświadomym) ukłonem w kie-runku gejów. Platforma nie zabiegała o głosymniejszości seksualnych a jej politycy nie ukry-wali nigdy przywiązania do tzw. chrześcijańskiwartości, według których homoseksualizm jestnieuporządkowanym „czymś tam“.

Można byłoby wzruszyć ramionami i powie-dzieć: „wszystko po staremu“. Sojusz LewicyDemokratycznej zgodził się swojego czasu

na konstytucyjną definicję małżeństwa jakozwiązku kobiety i mężczyzny, a kilka lat póź-niej zabiegał o głosy mniejszości seksual-nych. Efektem czteroletniej pracy rządu byłprojekt autorstwa prof. Szyszkowskiej – pro-jekt skazany od początku na dożywocie w szufladzie marszałka Cimoszewicza. Dla-czego akurat konserwatywna Platformamiałaby zmieniać politykę dotyczącą prob-lemów mniejszości seksualnych? Nie ocze-kujemy rewolucji. Powalczmy najpierw o szacunek, które obiecywał wszystkim oby-watelom RP premier Tusk. Powalczmy o konkretne sprawy. O tym, że będzie w Platformie z kim rozmawiać, przekonałnas w połowie listopada Bronisław Komo-rowski. Wiceszef Platformy zadeklarował wwywiadzie dla „Rzeczpospolitej“ pomoc w kwestiach związanych z sytuacją prawnązwiązków jednopłciowych: „Jeśli istnieją ba-riery prawne, które utrudniają ludziom o od-miennej orientacji seksualnej okazywaniesobie opieki, wsparcia, dziedziczenia, to jabym te bariery likwidował, bo w tej sprawiemusi być równość“. Jeśli za deklaracją pójdączyny, to będzie to większe osiągnięcie niżwszystko, co dotychczas „załatwiła“ lewica.

Homofobiczne zacietrzewienie poprzedniejekipy nie przyniosło jej oczekiwanych korzyś-ci. Ludzie uczą się na błędach – choć politycyniestety najwolniej. Obecny rząd nie jest napewno gejowskim „dream teamem“, innegojednak nie mamy. Po czterech latach prze-konamy się, ile warta jest miłość premiera.

re

kl

am

a

Page 19: Replika 10/07

19

PPooggaaddaannkkii CCiiooccii RR..Tekst: Małgorzata Rawińska

f e l i e ton

Kiedy zastanawiałam się, jak rozpocząć tencykl felietonów, nie mogłam pozbyć się wizji:...Salon, ogień huczący na kominku, ja, cał-kiem siwa (miejscami przebijają rude refleksy)na bujanym fotelu, obok mnie moja wierna,śliczna laska (niestety drewniana) i grupamłodych kobiet wpatrzonych we mnie, gdyrozpoczynam opowieść swoimi tradycyjnymisłowami: „Kiedy byłam piękna i młoda, boteraz mi tylko i zostało...“. Koszmar. Chociażten kominek... Dość! Tematem dzisiejszejpogadanki Cioci Rudej będą rozstania.

Wszyscy znają (a jeśli nie, to poznają) stan eu-forii, kiedy ogarnia nas uczucie zakochania.Można nie jeść, nie spać, poważamy się narzeczy, które dotychczas wydawały nam sięniemożliwe. Wydaje się, że tak już będziezawsze, że zestarzejemy się razem z naszą wy-branką/wybrankiem. Bywa jednak tak, że na-gle to uczucie pęka jak bańka mydlana i dwieosoby się rozstają. Rozstajemy się z różnychpowodów, ale główne są trzy: pierwszy to wwyy--ppaalleenniiee zzwwiiąązzkkuu,, cczzyyllii ccaassuuss ssttaarreeggoo ddoobbrreeggoommaałłżżeeńńssttwwaa. Jak powiedział kiedyś mój ulu-biony seksuolog, występuje wtedy, kiedy part-nerzy pierdzą przy sobie i nawet nie przepra-szają. Nieco obsceniczne, ale trafia w sedno:przestaje nam zależeć na sobie, na tym, jakjesteśmy postrzegani przez drugą stronę, na jejzachwytach. Wtedy najłatwiej o przypadekdrugi: ttaa ttrrzzeecciiaa//tteenn ttrrzzeeccii. W naszym unormo-wanym, nudnym życiu nagle pojawia sięOna/On. Jakże inny od naszej/naszego part-nerki/partnera. Pełna tajemnic, nieoceniającana każdym kroku osoba. Ach, z nikim nam siędo tej pory tak nie rozmawiało. Nagle okazujesię, że film, na który nie wybralibyśmy się z na-szą partnerką/partnerem do kina (po co, i takniedługo wypuszczą go na dvd) czy spacer w czasie deszczu po parku jest naprawdę fas-cynującą przygodą. Powód trzeci to nniieeddooppaa--ssoowwaanniiee. Kiedy już ucichnie burza hormonów,adrenaliny czy czego tam chcecie (najczęściejpo trzech miesiącach) i w końcu wychylimynos z łóżka, kanapy, krzesła, okazuje się, że nicpoza seksem nas nie łączy. I nadchodzi mo-ment, w którym trzeba coś z tym zrobić.

Wierzę (stara, a naiwna), że decyzja o rozstaniunie jest łatwa. Wiem, że jest to bolesne zarów-no dla obu stron. Ale wiem także, że sposób,w jaki postanowimy to uczynić, rzutuje na na-szą przyszłość. Chociażby dlatego, że, jak ma-

wiała jedna z moichbyłych wielkich mi-łości, wszechświatjest świadomy. Czyliwcześniej czy póź-niej wyrządzona ko-muś krzywda donas wróci. Drugarzecz – nie należyraczej robić sobieśmiertelnego wrogaz osoby, która nasświetnie zna. Dlamnie jednak naj-ważniejszym powo-dem są słowa lisawypowiedziane do Małego Księcia: „Trzebabyć odpowiedzialnym za to, co się oswoiło“.

Nie najlepszym sposobem jest spakowanieswoich rzeczy i powiedzenie osobie, z którąspędziło się kawałek życia „No to pa“. Nie-wskazane jest też doprowadzenie drugiej stro-ny do zadania pytania „A więc to koniec?“,kiedy on lub ona wsiada właśnie do os-tatniego pociągu odjeżdżającego do rodzin-nego miasta, w którym musi się znaleźć. Takiepostępowanie świadczy nie tylko o naszymtchórzostwie, ale przede wszystkim o brakuszacunku dla osoby, która przecież jeszcze nietak dawno była dla nas całym światem. I po-zostawia głęboki niesmak. Oj zrobiło się ponu-ro, żeby trochę to zmienić i być uczciwą, niepolecam również rozstawania się, mówiąc o tym przez sen. Niżej podpisana niestetyuczyniła to dwukrotnie. Na swoje uspra-wiedliwienie mogę dodać, że następnego dniamiałam właśnie zamiar powiedzieć, co jestgrane. Teraz się z tego śmieję z moimi byłymi,ale wtedy nie było nam do śmiechu.

No dobrze, ktoś może powiedzieć, skoro jes-tem taka mądra, to może zamiast wylewaćgorzkie żale, napiszę coś o tym, jak się rozsta-wać powinno. A napiszę. Idealną sytuacjęmamy wtedy, gdy dwie osoby dochodzą downiosku, że nic z ich związkiem nie da sięzrobić i najlepiej będzie go zakończyć. Sytua-cja niezbyt przyjemna, ale... obie strony sąświadome, że tak będzie najlepiej. Niestety,

jest to rzadki przypadek. Najczęściej bywatak, że to jedna ze stron podejmuje decyzję.Warto w tym momencie zdobyć się na odwa-gę i porozmawiać. Wyjaśnić przyczyny, dlaktórych postanowiliśmy ten krok uczynić.Wiem, że to niełatwe. Warto jednak podjąćryzyko i narazić się nawet na podbite oko.Kiedy druga strona ochłonie, doceni to, bobędzie to świadczyło o tym, że była dla nasważna i nadal jest. Przecież, przypominam, z jakiś powodów z tą osobą byliśmy. Wartoto mieć w pamięci, nawet jeśli chcielibyśmy o tym zapomnieć. Paradoks? Nie. Namsamym wspomnienie tego związku możepomóc w przyszłości, bo nikt z nas, bezwzględu na to, z jakich powodów związeksię rozpadł, nie pozostaje bez winy. Tak więcwarto uczyć się na błędach. I taka szczerarozmowa pomoże nam je dostrzec. Pozwolinam również, w przyszłości, oczywiście, byćmoże zyskać cudownego przyjaciela. Wszakktóż zna nas lepiej niż nasza druga połowa,nawet jeśli jest to była druga połowa?

Tak więc okażmy odwagę, a także szacunekosobie, z którą przez jakiś czas dzieliliśmy ży-cie. Bywają przecież, chociaż to się wydajeniemożliwe, piękne rozstania. Nigdy nie za-pomnę rozstania dwóch moich znajomych.Dziewczyny walczyły o swój związek do koń-ca. Nie straszne im były sesje psychoterapeu-tyczne (to kilka ładnych lat temu), długie roz-mowy ze sobą i próby zmian, kompromisów.Walczyły kilka miesięcy. Niestety, nie udałosię. Były zrozpaczone i odchorowały rozstanie.Ale żadna z nich nigdy nie powiedziała, że niebyło warto, a ich związek był pomyłką.Przyjaźnią się do dzisiaj.

Część I – Rozs tan ia

Jak się nie rozstawać

Dobre rozstania

Rys.:

Mei

, ww

w.m

ei.7

0.pl

Page 20: Replika 10/07

20

ZZaappoommnniiaannyy pprreekkuurrssoorrku

ltur

a

Tekst: Tomasz Kaliściak

„Polska Miedź“była przyzakła-dowym tygod-nikiem o lokal-nym zasięgu,poruszającymgłównie proble-my klasy robot-

niczej, który otwierając się w pewnym mo-mencie na literaturę, nieoczekiwanie okazałsię również pismem gay friendly. Brzmi togroteskowo, jeśli nie surrealistycznie, i moż-na by śmiało włączyć ten fakt do przepast-nej kroniki osobliwych paradoksów PRL-u,ale jednak esej Olszewskiego dotyczyłspraw całkiem poważnych. Autor tropił ho-moseksualne wątki w prozie Iwaszkiewicza,Gombrowicza, Andrzejewskiego, Stryjkows-kiego i diagnozował problem niepewnej „o-becności“ polskiej literatury homoseksual-nej. „Polska norma obyczajowa – pisałwówczas – nie przewiduje tolerancji dlaerotycznej odmienności. Każde odstępstwood prokreacyjnego seksu małżeńskiego doniedawna jeszcze było uznawane wręcz zazamach na Boga, Ojczyznę i Ludzkość“.Olszewski nie miał wątpliwości, jaka insty-tucja ponosi za to największą odpowiedzial-ność: „Obyczajowość polską kształtuje jed-nak Kościół rzymskokatolicki, który niestwarza erotycznej alternatywy, a seks poza-małżeński i nieprokreacyjny uważa za ciężkigrzech. Narzucone przez ten Kościół normymoralne i seksualne głęboko zakorzeniły sięw świadomości społecznej. Jednym zlicznych skutków tego zakorzenienia jestniesłychane ubóstwo naszej literaturyhomoerotycznej. Trudno zresztą mówić opolskiej literaturze tego typu, jako żeogranicza się ona właściwie do wątkówubocznych, pełniących rolę drugoplanową,a częstokroć – zaledwie do odległych,delikatnych i enigmatycznych aluzji“. Nie-

stety, ten dość obszerny, pionierski artykułOlszewskiego przebrzmiał bez echa.

Kim właściwie jest autor „Innej miłości?“Przede wszystkim dziennikarzem, który odkońca lat 60. po dziś dzień zajmuje się za-wodowo turystyką. Poza podróżami, któ-rych nie sposób zliczyć, zawsze interesowałsię literaturą, zaistniał choćby jako populary-zator twórczości Emila Zegadłowicza i edy-tor kilku jego dzieł. W latach 80. pracowałw redakcjach „Tygodnika Kulturalnego“ oraz„Okolic“, opublikował wiele szkiców i recen-zji, w tym również poświęconych kwestiihomoerotycznej w twórczości GrzegorzaMusiała, Witolda Jabłońskiego, KrzysztofaBoczkowskiego i Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego. Ciekawostką jest również szkic o„Dzienniku“ Jana Lechonia, w którym Ol-szewski trafnie zinterpretował anty-homo-seksualną paranoję wielkiego Skamandryty.Jako jeden z nielicznych krytyków miał od-wagę przełamać tabu homoseksualności,stąd esej w „Polskiej Miedzi“. Warto takżewspomnieć, że skrywając się pod pseudoni-mem Tomasza Dehnela, na łamach prawni-czego periodyku „Prawo i Życie“ opubliko-wał artykuł Szukam przyjaciela, w którymdomagał się powołania legalnej organizacjizrzeszającej homoseksualną mniejszość.

Ta emancypacyjna działalność najmocniejzaznaczyła się jednak w literaturze. Olszew-ski znany był także jako poeta, autor sied-miu zbiorów poetyckich, w których możnaprześledzić proces kształtowania się homo-seksualnej tożsamości. Dwa ostatnie tomiki„Ciemna pamięć“ (1990) oraz „Jesień z Au-denem“ (1992) są otwarcie gejowskie. Tendrugi ukazał się zresztą w ramach serii „pol-skiej poezji homoerotycznej XX wieku“ wy-dawanej wówczas przez gejowskie pismo„Okay“. Tak się jednak nieszczęśliwie złoży-

ło, że pisarz może kojarzyć się bardziej nie-mieckim lub słoweńskim niż polskim gejom,głównie za sprawą dwóch antologii poezji iprozy homoseksualnej: „Diskrete Leiden-schaften“ (1988) autorstwa Wolfganga Jöh-linga (jej polska wersja – Dyskretne namięt-ności – ukazała się w 1992 r., ale już beztekstu Olszewskiego) oraz „Drobci stekla vustih“ (1989), redagowanej przez gejows-kiego poetę i działacza – Brane Mozetièa.

Niezwykłą pozycję w dorobku Olszewskiegostanowi powieść gejowska „Zatoka Ostów“powstała w l. 1985-86 i opublikowana je-dynie we fragmentach. I chociaż książkazostała wpisana do planu wydawniczegoówczesnego MAW-u na rok 1989, nigdyjednak nie ukazała się w całości, bo wydaw-nictwo upadło w trakcie ustrojowych prze-mian. A szkoda, bo ta historia Polaka ro-mansu Polaka i Anglika rozgrywająca się wgreckich plenerach miała szansę stanowićniemal wzorzec powieści fazy emancypacyj-nej. Sam Olszewski – po tym niepowodze-niu – wycofał się z życia literackiego, po-wrócił do dziennikarstwa i nigdy więcej niepodjął już starań, by wydobyć tę powieść zgejowskiej szuflady. Dziś warto wrócić dotych pierwocin. Choćby ze względu na war-tość historyczną należy ocalić takie okruchy,szczególnie zaś poezję Olszewskiego, inte-resującą nie tylko pod względem literackim,lecz również kulturowym, bo mamy tu doczynienia z początkami polskiej poezji gejo-wskiej i to w dobrym stylu.

Niniejszy tekst jest zapowiedzią dłuższegoartykułu, który ukaże się na łamach „Pogra-niczy“ w numerze 1/2008. Autor przygoto-wał również do druku wybór wierszy Tade-usza Olszewskiego. Obecnie poszukuje wy-dawcy. Zainteresowanych prosimy o kon-takt pod adresem [email protected].

Prawdopodobnie pierwszy esej o problemach polskiej literatury gejowskiej uka-zał się w 1988 roku na łamach „Polskiej Miedzi“, organu prasowego Kombina-tu Górniczo-Hutniczego Miedzi w Lubinie. Jego tytuł: „Inna miłość. O wątkachhomoerotycznych we współczesnej prozie polskiej“. Autorem był Tadeusz Ol-

szewski, doświadczony dziennikarz, a także krytyk literacki i poeta

Page 21: Replika 10/07

21

Teksty: Remigiusz Szeląg Maciej Kucharski

„Lektury inności“ to zbiór tekstów, w którychznakomici autorzy i autorki (polscy i obcy,m.in. Inga Iwasiów, German Ritz, BarbaraJohnson, Judith Butler) analizują „elementybiologiczne, językowe i kulturowe w procesiekonstytuowania tożsamości płciowej“.

Antologia składa się z dwóch części, z którychpierwsza: „Teatr płci“ analizuje różnice pomię-dzy płcią kulturową (gender) i biologiczną (sex).Z uwagi na bardzo akademicki, niełatwy i małoprzystępny dla przeciętnego odbiorcy język, jakrównież poziom niektórych publikacji swo-bodnie poruszających się po teoriach fenome-nologicznych, poststrukturalistycznych, głębo-kich rozważaniach dotyczących performaty-

wności płci itp., mniej wyrobionym czytelni-kom/czkom warto doradzić, aby rozpoczęli lek-turę od wykładu nt. postaw queer („Queer the-ory – bardzo krótki wstęp“, Tomasz Jarymowicz)oraz gender („Płeć kulturowa a nauka o płci“,David Glover, Cora Kapłan). Dopiero znajomośćtych pojęć pozwoli zagłębić się w rozważania o różnych aspektach gender studies w tekstachm.in. polskich autorek, Ingi Iwasiów i BożenyChołuj. Tę część antologii zamyka ciekawa anal-iza kazirodztwa Agaty Araszkiewicz, ukazującato „ostatnie tabu współczesnego świata“ jakoelement patriarchalnego porządku.

Znacznie łatwiej i przyjemniej czyta się drugączęść antologii, zatytułowaną „homotekstual-ność“, stanowiącą wybór tekstów poświęco-nych współczesnym dyskusjom nt. odmien-nych tożsamości oraz historii literatury, nie tyl-ko tej homoseksualnej, życiu i twórczości auto-rów/ek homo/bi/transseksualnych, historii defi-nicji tożsamości płci oraz jej uwarunkowaniamispołecznymi (w szczególności homofobią).Warte szczególnej uwagi są zwłaszcza autors-

kie interpretacje zarówno języka i stylu pols-kich pisarzy (German Ritz „Literatura w labiryn-cie pożądania. Homoseksualizm a literaturapolska“) jak również ich twórczości w świetleautobiografii (Krzysztof Tomasik „Szuflada z podwójnym dnem“) oraz bardzo ciekawywywiad z Edmundem Whitem, uświadamiają-cy niestety różnice w świadomości i dystans,jaki dzieli naszych pisarzy od tych wywodzą-cych się z innych kultur. „Homotekstualność“zamyka analiza pojęcia kiczu i jego homosek-sualnej pochodnej – kampu autorstwa RobertaPruszczyńskiego, owocnie rozwijającego de-finicję kampu stworzoną przez Susan Sontag.

Pomimo że, jak piszą autorzy, antologia jest pró-bą skrótowego pokazania, czym są współczesneinności, i ma stanowić jedynie teoretyczną pod-stawę do bardziej pogłębionej dyskusji, wydajesię, że lektura ta pozwala na dość dogłębnąanalizę tzw. queer theory, w szczególności kon-struktu tożsamości płciowej. Warto więc po niąsięgnąć, zwłaszcza że podobne pozycje niepojawiają się na naszym rynku często. (RS)

CCzzyyttaajjąącc qquueeeerroowwooLektury inności. Antologiared. MieczysławDąbrowski i Robert PruszczyńskiElipsa 2007

Od raz odpowiadam: nie było! Nie-wykluczone jednak, że wszystko przed nami.Dostaliśmy bowiem do ręki zaledwie pier-wszy tom „Dzienników“ Iwaszkiewicza.Obejmuje on zapiski z lat 1911-1955. Kolejnedwa są jeszcze w opracowaniu. Ten pierwszybardzo wyostrza apetyt. Na życzenie spadko-bierców w książce nie pojawiły się żadneskróty, a dokładne przypisy dopowiadająwiele kwestii przez Iwaszkiewicza pominię-tych. Czekałem z niecierpliwością na towydanie. Fragmenty „Dzienników“ pojawiałysię do tej pory sporadycznie w „Twórczości“czy „Gazecie Wyborczej“. Od tamtego czasu,zachęcony pierwszą lekturą, szukałemodpowiedzi na pytanie, co przedwojennegodyplomatę, pisarza, estetę, lwa salonowego,świetnego znawcę muzyki, przyjaciela Karola

Szymanowskiego i... homoseksualistęzaprowadziło po wojnie na siermiężne poko-je władzy ludowej, których nie cierpiał? Co gopchnęło w ramiona przeróżnych socjalisty-cznych stowarzyszeń, komisji, kółek,zespołów i kongresów, którymi w gruncierzeczy gardził? W końcu: co doprowadziło doowego sławetnego i upiornego pochówku w mundurze górnika? Na razie na te pytanianie znalazłem odpowiedzi.

Po przeczytaniu pierwszego tomu najbardziejporuszył mnie natomiast stosunek Iwaszkiewi-cza do... homoseksualizmu. Z jednej stronyświadomość pewnej wyjątkowości, niemal eli-tarności (w duchu angielskich estetów i wyz-nawców Oskara Wilda), z drugiej poczucieklęski, zawstydzenie, pejoratywne odnoszeniesię do własnej orientacji jako do źródła cier-pień, przyczyny wykluczenia i samotności. Jużw 1911 roku, opisując swoje młodzieńczeuniesienia związane ze szkolnym kolegą w Ki-jowie, zaniepokojony gimnazjalista Iwaszkie-

Jarosław Iwaszkiewicz „Dzienniki 1911-1955“ I tom CzytelnikWarszawa 2007

wicz pisze: „tak go kocham, że boję się czy niejestem homoseksualistą“. Ożeniony w latach20-tych z bogatą Hanną z domu Lilpop Iwasz-kiewicz stara się na kartach "Dziennika" bronićtego małżeństwa, choć staje się ono powoliprzyczyną jego udręki i samotności. 16 kwiet-nia 1949 napisał: „Mam żonę, dzieci, wnukisiostry [...] i zawsze jestem sam w teatrze,sam w kinie, sam w restauracji, o ile po pros-tu z piekielnych nudów nie dobiorę sobie ja-kiegoś chłopczyka [...]“. 15 lipca 1951 Iwasz-kiewicz poważnie myśli o samobójstwie i pi-sze: „Dlaczego nigdy w życiu nie kochałemszczęśliwie? Co za potworne okrucieństwo lo-su? Dlaczego nikt nigdy nie cieszył się moimciałem? Dlaczego nikt mnie nie obejmował z radością?“

Kto szuka w „Dziennikach“ tak zwanych „mo-mentów“, na pewno ich nie znajdzie. Dostrze-że jednak dramat pisarza, który w imię „wyż-szej konieczności“ zaprzepaścił osobisteszczęście. (MK)

„„MMoommeennttyy bbyyłłyy??““

ku l tu ra

Page 22: Replika 10/07

22

IIII eeddyyccjjaa ffeessttiiwwaalluu kkiinnaa LLGGBBTT –– PPrryyzzmmaatt

II edycja festiwalu Pryzmat (9-11.11.2007),odbywająca się w warszawskim kinie Luna,okazała się sporym sukcesem. Widoczny w porównaniu z zeszłym rokiem postępsprawia, że wszyscy zainteresowani kinemLGBT mogą z optymizmem patrzeć w przy-szłość. Przede wszystkim dopisała publicz-ność, kilka seansów odbyło się niemal przypełnej widowni, a nawet wczesne projekcjezbierały dobre kilkadziesiąt osób. Jeszczerok, dwa i będzie trzeba ustawiać się w ko-lejce po karnety w przedsprzedaży.

Rozrost repertuarowy festiwalu robił wraże-nie: ponad 50 filmów (w zeszłym roku – 9),pokazy jednocześnie w dwóch salach warsza-wskiego kina Luna zaczynały się o 14.00 i trwały prawie do północy. Niesposób było zobaczyć wszystkiego.

O zwyżce rangi festiwalu świadczył jużsam początek: pierwsze „dobry wieczór“powiedział widzom Jacek Poniedziałek, a w hallu w miłej atmosferze serwowanowino. Inauguracyjny piątkowy wieczórzaczął się od pokazu francuskiego doku-mentu „Poza nienawiścią“ (reż. O.Meyrou) o rodzicach, których syn zostałzamordowany z powodu homo-seksualnej orientacji, oraz szwajcarskiejfabuły „Testament Hildy“ (reż C. Vorster).Ten utrzymany w letnim klimacie film opowiadahistorię Rexa i Steffa. Spada na nich obowiązekwypełnienia ostatniej woli Martina, z którymobaj – na różnych etapach życia – byli związani.

Jednym z najciekawszych filmów festiwaluokazała się amerykańska komedia „Stowa-rzyszenie małych cycków“ (reż. J. Babbit) –historia Anny, nastolatki, która po rozstaniuz dziewczyną przypadkiem trafia do gronafeministek walczących z uprzedmiotowie-niem kobiet często radykalnymi metodami.Grupa nazywała się „C(I)A“, ale w polskimtłumaczeniu użyto określenia „CBA“, co po-wodowało dodatkowe salwy śmiechu nasali. Był to frekwencyjny rekord przeglądu i nic dziwnego, skoro w jednym filmie obokprzedniego humoru i antydyskryminującegoprzekazu udało się zawrzeć jeszcze historięmiłości głównej bohaterki do jednej z dzia-łaczek. Tylko dlaczego tak sympatyczny film

nie wchodzi na ekrany polskich kin w zwy-czajnej dystrybucji?

Innym wydarzeniem Pryzmatu był „WildSide“ (reż. S. Lifshitz) – rozgrywająca się nafrancuskiej prowincji ponuro piękna historianiezwykłego trójkąta miłosnego, w składktórego wchodzi dwóch gejów oraz trans-seksualna kobieta. W zgodnej opinii wi-dzów i jury był to najlepszy film festiwalu.

Prócz perełek i rarytasów były zgrzyty: porc-ja krótkometrażówek pod zbiorczym tytułem„Genderowy eksperyment“ okazała się eks-perymentalna aż za bardzo. Jedynie pokaza-ny w tym bloku „Rosario Miranda“ (reż. D.

Saute) – choć raził tanim sentymentalizmem– mógł zaciekawić ciekawym bohaterem –transseksualnym biologicznym mężczyzną,który nie zamierza zmieniać płci. Żyje jak ko-bieta (w małej wiosce na Wyspach Kanaryjs-kich), czuje się kobietą – a więc jest kobietą.

Wśród innych krótkich metraży wyróżniło się6-minutowe „Oskarżenie“ (reż. J. Quintanilla)z aktorką Almodovara – Loles Leon („Zwiążmnie!“). Brawurowy dialog, brawurowa graaktorska i zaskakująca puenta. Na uwagęzasługuje także „Eskorter“ (reż. D. Reitz) o początkującym filmowcu, który decydujesię na seks za pieniądze z facetem, któryniegdyś był gwiazdką popularnego serialu.

Z fabuł warto odnotować jeszcze film „Cał-kiem nowa rzecz“ (reż. A. Buchbinder) – po-kazywany wcześniej w ramach krakowskie-go festiwalu Kultura dla Tolerancji. Emmer-

son, chłopak wychowany przez pozbawio-nych uprzedzeń rodziców zakochuje się wswym nauczycielu – geju przyzwyczajonymdo realizowania swych potrzeb seksualnychw publicznej toalecie…

Kto szukał na Pryzmacie tzw. czystej rozrywki,znalazł ją na seansie zabawnej komedii nie-mieckiej (to jednak nie oksymoron) „Faceci z jajami“ (reż. S. Horman). Tak, grała na ste-reotypach, ale pal sześć – można było na-prawdę się uśmiać. Wzruszenie wywoływałza to nagrodzony przez jury „Queerowy po-miot“ (reż. A. Boluda), w którym dzieci ho-moseksualnych rodziców opowiadają o swych rodzinach. Trochę żałuję, że w czasie

tego seansu siedziałem na sali obok i oglądałem blok „Zakochanych chło-paków“ (zakochanych, ale nudnych).

Festiwal zakończył się bardzo moc-nym uderzeniem w postaci dokumen-talnego obrazu „Mężczyzna we mnie“(reż L. Woodward) o seksualnościtransseksualistów. Ze słowem „trans-seksualny“ często kojarzą się takie te-maty jak zmiana płci czy koszmar życiaw nieswoim ciele. W „Mężczyźnie wemnie“ nie ma nic z tych rzeczy. Mamyza to scenę, w której dominująca

kobieta pociąga łańcuszkiem, naktórego końcach są szpilki wetknięte w wargisromowe jej faceta (tak, tak…). Transsek-sualiści nie gęsi i swe życie seksualne mają –i to jakie! Wrażenie robi też opowieśćchłopaka (który kiedyś był dziewczyną) o ko-rzyściach z nieposiadania „naturalnego“ pe-nisa (oraz posiadania wielu sztucznych).

Nie mam wątpliwości, że takie imprezy są pot-rzebne szczególnie w Polsce, gdzie większośćprodukcji o tematyce LGBT zwyczajnie nie do-ciera, a festiwale gejowsko-lesbijskie to właści-wie jeden z niewielu momentów, by się z nimizapoznać. Pryzmat zapewne dalej będzie sięrozwijał, na przyszłość sugerowałbym orga-nizatorom jedynie troszkę ostrzejszą selekcjęfilmów (zwłaszcza „eksperymentalnych“ krót-kich metraży) oraz takie ułożenie programutego trzydniowego, a więc krótkiego festiwalu,by maratończycy mogli po zakończeniu odet-chnąć ze słowami: „widziałe(a)m wszystko!“.

Tekst: Mariusz Kurc

kult

ura

Krzysztof Marczewski, współorganizator festiwalu Pryzmat

Foto

: kra

ska

Page 23: Replika 10/07

23

Teksty: Krzysztof Tomasik Anna Piżl

Na świecie zdobył uznanie publiczności – w samej Argentynie obraz obejrzało dwieścietysięcy widzów. Wyróżniono go nagrodamiw Cannes, w Edynburgu i na festiwalu w Atenach. Debiutująca reżyserka – LucíaPuenzo – w świetnym stylu mierzy się z problemem hermafrodytyzmu (rów-noczesne występowanie u jednej osobynarządów płciowych męskich i żeńskich). W autorskim komentarzu do filmu mówi:„Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, żeczęść dzieci rodzi się ze schorzeniem znanymjako niejednoznaczność tożsamości płciowej.Nie ma nic gorszego niż bać się własnegociała – powiedział mi to chłopiec, któremuudało się przejść przez proces ,normalizacji’.Dorastał on z chirurgicznymi bliznami naciele. Kastracja i strach przed niejednoz-nacznością tożsamości płciowej staje się me-taforą wszystkich amputacji, które sąwynikiem strachu przed byciem innym“.

„XXY“ to studium zagubienia – w swoim ciele,w okresie dojrzewania, w relacjach z bliskimi, z rodziną. Bohater/bohaterka filmu – Alex – uro-dził/a się z cechami hermafrodytyzmu. Rodzice,w trosce o szczęście dziecka, nie poddali gooperacji tuż po urodzeniu, by pozwolić mu sa-memu podjąć decyzję, gdy dorośnie. Tamtegodnia, piętnaście lat wcześniej, przeprowadzilisię do Urugwaju, aby ochronić syna/córkę przedżyciem w nieprzychylnym, nietolerancyjnymspołeczeństwie. Dziś, w domu na pustkowiu, z dala od hałasu Buenos Aires, przyszedł czasna pierwsze doświadczenia seksualne, na py-tania o płeć, o godność, o granice normalności– przyszedł czas wyboru. Alex szuka własnejtożsamości, ale przede wszystkim chce odnaleźćmiejsce wśród ludzi, bo właśnie zderzenie z opinią innych staje się najbardziej bolesne.Elementem prowokującym trudne pytania jestprzyjazd znajomych – chirurga plastycznego Ra-

miro, jego żony i ich kilkunastoletniego synaAlvaro. Ty samym z obrazem jednej, zagubionejw swoim problemie rodziny, zestawiony jestobraz drugiej – na pozór mniej doświadczonejprzez los, a jednak równie zagubionej i smutnej.Na równoległych planach przedstawione sąrelacje rodziców z dziećmi i wzajemne zaintere-sowanie sobą nastolatków. Już pierwszegodnia Alex proponuje chłopakowi seks –prowadzą kilka intymnych rozmów, nad którymidominuje jednak cisza. Najważniejsze jest to, cociężko nazwać, ciężko wytłumaczyć. Reżyserkaw tę niewypowiedzianą przestrzeń wyrażaobrazami morza, zatoki, wiatru, a bezradność i lęk bohaterów ilustruje gwałtowną burzą i deszczem. W ten sposób trudną rzeczywistośćprzeplata poezja – jak w życiu. Ciekawy prob-lem i wrażliwe, subtelne kino. Polecam. (AP)

W kinach od 11 stycznia 2008

XXXXYY

Książka Michała Zygmuntaczasami wymieniana jestwśród innych powieścigejowskich, które ukazały

się ostatnio na polskim rynku. „New Romantic“odróżnia jednak od konkurencji podejście dohomoseksualności. I to odróżnia znacznie – gejeu Zygmunta nie są narratorami, nie liczą sięnawet jako jednostki, przede wszystkimstanowią podmiot polityczny; grupę, która jakojedyna ma szansę rozpocząć lewicową

rewolucję. Oczywiście nie oznacza to, że „NewRomantic“ to poważna opowieść o dys-kryminowanej grupie, która bierze odwet za latadyskryminacji. Przeciwnie, pełno tu zgrywy,ironii, zabawy stereotypami i konwencjami. Sąwięc homobojówki zwane Armią Tęczową, jest„gejowski Wałęsa“ – Jakub Trzałkowski, którystaje się przywódcą zbuntowanej częścispołeczeństwa. Nawet piękna pani major „jakkażdy oficer była lesbijką, jej piękne blond włosyi miękka skóra nie były więc przeznaczone dlaMartina. Martin zastanawiał się, czy pani majorma w wojsku jakąś kochankę. A może wyko-rzystuje branki z Wojska Polskiego?“.

Ze wszystkich trzech części składających sięna książkę najlepsza jest pierwsza, opowia-dająca o problemach niewielkiej grupkidziałaczy, którzy bezsilni wobec konserwaty-wno-liberalnej dominacji postanawiają sięzradykalizować. Gatunek political fictiondopuszcza realizację wszelkich pomysłów,udaje się więc nie tylko zamach na LechaKaczyńskiego, odwet zostaje też wzięty nagłosującym w Senacie przeciwko związkompartnerskim Zbigniewie Relidze. I tylkoniewyjaśniony pozostaje los Donald Tuska potym, jak „w gdańskim Dworze Artusa wy-buchła bomba“. (KT)

GGeejjee wwaallcczząą.. II lleessbbiijjkkii tteeżżMichał Zygmunt „NewRomantic“ KorporacjaHa!art 2007

Dystrybucja:AP Manana Reżyseria:Lucía PuenzoScenariusz –Lucía Puenzo(na podsta-wie opowia-dania „Cy-nizm“ SergioBizzio)

ku l tu ra

Foto

: mat

eria

ły pr

asow

e

Page 24: Replika 10/07